Te z was, które czytają mnie regularnie na pewno wiedzą, że tuszem, który zawsze można znaleźć w mojej kosmetyczce jest Max Factor 2000 calorie. Mimo, że zdarzają mi się małe skoki w bok, zawsze pokornie do niego wracam. Kiedy więc nadarzyła mi się okazja wypróbowania najnowszego dziecka tejże marki, zgodziłam się bez wahania. Mowa bowiem o tuszu Wild Mega Volume, który na Polski rynek kosmetyczny wszedł z ogromnym bumem. Charakteryzuje go przede wszystkim rzucające się w oczy limonkowe opakowanie oraz niebanalna szczoteczka.
OBIETNICE PRODUCENTA:
Wznieś się na wyżyny i zbuduj niesamowitą objętość dzięki nowej maskarze Max Factor - została specjalnie stworzona do tego by przenieść twoje rzęsy na następny poziom. Ta innowacyjna maskara natychmiast przyciemnia i podkreśla wygląd każdej rzęsy dzięki nieustraszonej szczoteczce Amplifier. Formuła zawiera miękkie włókna, które idealnie przywierają do szczoteczki w kształcie klepsydry. W jej zwężeniu krótkie włókna zbierają większą ilość maskary i sprawiają, że produkt idealnie rozprowadza się u podstawy rzęs dając bazę do budowania większej objętości. Okrągła główka szczoteczki z dłuższymi włoskami pozwala wydłużyć rzęsy i idealnie wyciągnąć ku górze ich końcówki. Wynik to 3 razy więcej objętości i wyrazisty look, zarówno w dzień jak i w nocy.
MOJA OPINIA:
Design opakowania zdecydowanie odbiega od serwowanych nam do tej pory poważnych czerni i granatów, jakże kojarzonych z marką Max Factor. Cieszy za to oko jaskrawymi radosnymi barwami, pasującymi bardziej dla nastolatek i młodych kobiet, a nie dorosłych bizneswoman. Czyżby marka chciała poszerzyć grupę odbiorców? Osobiście do mnie opakowanie średnio przemawia, zdecydowanie wolę opakowanie tuszu Masterpiece Max, ale jedno jest pewne - nie przejdziemy koło niego obojętnie.
Szczoteczka prezentuje się dość oryginalnie, troszkę przypomina mi Givenchy Noir Couture, ale to raczej luźne skojarzenie, bowiem w praktyce nie mają ze sobą za wiele wspólnego. Z początku, kiedy kosmetyk jest świeży szczoteczka może nabierać trochę za dużo tuszu, jednak już po około dwóch tygodniach wszystko się normuje, a my nie musimy się już obawiać posklejania rzęs. Oprócz tego nie mam tej szczocie nic więcej do zarzucenia, przeciwnie, sprawdza się pod każdym kątem. Po pierwsze bardzo łatwo się nią operuje, nie ma problemu z dotarciem do nawet najmniejszych rzęs. Po drugie trzymając tusz pionowo z łatwością możemy pomalować dolne rzęsy. Po trzecie wystarczy już jedno pociągnięcie, żeby pokryć wszystkie rzęsy.
Wild Mega Volume wytrzymuje na rzęsach cały dzień, nie osypuje się, nie tworzy efektu pandzich oczu, nawet podczas całodziennego maratonu przed komputerem. A jak wiecie dla mnie to bardzo ważny czynnik. Nadaje się też na upały kiedy to cały nasz makijaż chce spłynąć nam z twarzy. Sprawdził się u mnie nawet przy tegorocznym 36-stopniowym upale.
No i teraz kilka słów o tym co interesuje nas najbardziej, czyli o efekcie. Moim zdaniem Wild Mega Volume bardzo przypomina pod tym względem 2000 calorie, czyli jedno pociągnięcie daje efekt dość naturalny, natomiast kolejnymi warstwami możemy zbudować nawet teatralny look. Na powyższym zdjęciu położone są dwie cienkie warstwy tuszu.
PODSUMOWANIE:
Wild Mega Volume podbił moje serducho, podobnie jak kiedyś mój ulubiony 2000 calorie tego samego producenta. Mam też wrażenie, że jest odrobinę od niego trwalszy. Cenowo również wypada korzystnie, ponieważ za 11 ml zapłacimy około 35 zł (bez promocji). Czego chcieć więcej? Zdecydowanie polecam, ja na pewno sięgnę po niego jeszcze nie raz.
Producent: Max Factor
Pełna nazwa: Wild Mega Volume Mascara
Pojemność: 11 ml
Cena: 35 zł
Ocena: 9/10
Nie miałam go nigdy. Ciekawy ten tusz. Może skuszę się i wypobuję kiedyś;)
OdpowiedzUsuńChyba nigdy nie miałam tuszu tej marki, a przynajmniej nie kojarzę. Ten wygląda nieźle :)
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja. Nigdy nie uzywalam kosmetykow tej marki
OdpowiedzUsuńOdstrasza mnie szczoteczka ;)
OdpowiedzUsuńZupełnie niepotrzebnie ;)
Usuńładny daje efekt :)
OdpowiedzUsuńWysoka nota, chyba warto się zainteresować ;)
OdpowiedzUsuńJa również lubię MF, a szczególnie False Lash Effect
Ja nie przepadam za silikonowymi szczoteczkami, więc False Lash Effect miałam tylko raz, mimo całkiem fajnego efektu jaki mi serwował :)
UsuńNie miałam go nigdy, ale widzę, że daje fajny efekt:)
OdpowiedzUsuńU mnie żaden tusz nie spowodował by efektu "wow", mam za krótkie rzęsy :(
OdpowiedzUsuńTo może zainwestuj w jakąś fajną odżywkę do rzęs? :)
UsuńSkończył się mój High Impact od Clinique- zakupię teraz ten :) Wygląda ładnie, warto chyba spróbować;)
OdpowiedzUsuńWidac warto kupic, jak się natkne na pewno po niego sięgnę:)
OdpowiedzUsuńCałkiem interesujący efekt :-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam 2000 calorie więc ten też pewnie mi przypadnie do gustu :D Prędzej czy później kupię :)
OdpowiedzUsuńPreferuje szczoteczki bardziej szpiczaste, które docierają do maluchów w wewnętrznych kącikach, ta jest zbyt fikuśna, chociaż do tej nowej z Avonu jej daleko ;))
OdpowiedzUsuńTa z Avon'u przebija chyba wszystko wypuszczone na rynek do tej pory :D
Usuńmnie on jakoś nie powalił :/ właśnie przez kosmiczną szczoteczkę nie przypadł mi do gustu, bo jeśli chodzi o trwałość, to dalej utrzymuje poziom w porównaniu do innych maskar Max Factor :)
OdpowiedzUsuńU mnie by sie nie sprawdził z taka szczoteczka.
OdpowiedzUsuńciekawa wlasnie jestem jego recenzji. zapraszam :)
OdpowiedzUsuńDaje ładny efekt, ale to opakowanie trochę odstrasza
OdpowiedzUsuńOpakowanie to naprawdę jedyny minus tej maskary ;)
UsuńNie przepadam za takimi szczoteczkami,ale efekt bardzo ładny:)
OdpowiedzUsuńpodoba mi się ta szczoteczka, chyba się na niego skuszę ;)
OdpowiedzUsuńDaje bardzo ładny efekt ;) Koniecznie muszę wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńLubię 2000Calorie, innych tej marki nie miałam.
OdpowiedzUsuńnie miałam tego tuszu :)
OdpowiedzUsuńale świetny efekt :)
U mnie fajnie wydłuża,ale zupełnie nie pogrubia:(
OdpowiedzUsuńBardzo fajny tusz! Obecnie go używam i jestem bardzo zadowolona :D
OdpowiedzUsuńlubię takie szczoteczki :):)
OdpowiedzUsuńTeż używam MF 2000 ;) Może spróbuję tego maleństwa jak mi się skończy ! :)
OdpowiedzUsuńszukam właśnie tuszu, bo mój z Oriflame jest na wykończeniu i chyba właśnie ten wypróbuję :) dzieki!
OdpowiedzUsuń