Ot, taka sytuacja - klasycznie, jak to w amerykańskich filach bywa, porywają mnie i mogę zabrać ze sobą tylko jeden kosmetyk. Co by to było? Bez dwóch zdań capnęłabym ze sobą balsam do ust. Jest to jeden z tych kosmetyków (zaraz koło szamponu i tuszu do rzęs), bez którego obejść się nie potrafię. Rzadko, bo rzadko, ale zdarza mi się zapomnieć zabrać go z domu i wtedy wpadam w autentyczną panikę. No i w najbliższym sklepie kupuję nowy. Na dzień dzisiejszy moja "kosmetyczka" liczy około dwanaście sztuk balsamów do ust. Komentować nie musicie, też tak uważam.
Wyobraźcie sobie teraz mój wyraz twarzy, gdy po raz pierwszy zetknęłam się z balsamem do ust EOS. Oczy jak spodki, palpitacja serca plus pot spływający po plecach. No przecież to okrągłe maleństwo jest śliczne jak szczeniaczek. Krążyłam wokół niego, krążyłam i wreszcie cap! Moje! Wybrałam wersję Honeysuckle & Honeydew, czyli Wiciokrzew i Melon Miodowy (a nie miód i melon jak co poniektórzy ignoranci tłumaczą).
OBIETNICE PRODUCENTA:
Evolution of Smooth to amerykańska firma, specjalizująca się w produktach ochronnych i leczniczych. Balsam do ust EOS zapewnia długotrwałe nawilżanie oraz widoczne wygładzenie. Jest bogaty w masło shea, olejek jojoba oraz witaminę E. Pozbawiony glutenu, parabenów, ftalenów oraz wazeliny. Balsam do ust EOS jest w 95% organiczny, w 100% naturalny. Pojemność balsamu to 7 g. Posiada zabawne, kuliste, nietuzinkowe opakowanie, dzięki czemu z łatwością znajdziemy je w torebce. Do wyboru mamy kilka wariantów: summer fruit, lemon drop spf 15, strawberry sorbet, honeysuckle & honeydew, medicated tangerine oraz sweet mint.
MOJA OPINIA:
Najciekawsze w tych balsamach jest oczywiście opakowanie, które kształtem przypomina spłaszczoną kuleczkę. Z jednej strony fajny gadżecik, ale z drugiej strony wepchać cholerstwo do kieszeni jest ciężko. A jak już nam się uda to nie wygląda najszczęśliwiej. Pal sześć jeszcze jak jesteś płci pięknej, ale jako mężczyzna (zwłaszcza w obcisłych spodniach) balsamu tego w kieszeni nosić stanowczo nie powinieneś.
Tak czy inaczej kształt wsadu jest bardzo praktyczny, ponieważ nie trzeba nigdzie wkładać paluchów, co czyni go bardzo higienicznym. Dla mnie opakowanie jak najbardziej na plus.
Mój egzemplarz balsamu pachnie i smakuje słodkim melonem. Zapach nie jest natarczywy, wyczuwalny w zasadzie tylko z opakowaniu i w czasie aplikacji. Z niczym się więc nie gryzie, w niczym nie przeszkadza. Za to przeciwieństwie do wszelakich Carmexów i pomadek Nivea balsam jest słodki w smaku. Od razu uprzedzam, że nie mam w zwyczaju zajadać się balsamami na obiad, ale wiadomo jak to w praktyce jest, zawsze coś tam się liźnie. Nie wiem jak smakują pozostałe wersje, moja zdecydowanie zalatuje miodem.
Kosmetyk ma zbitą i twardą konsystencję, nie można nazwać go masełkowym. Mnie to odpowiada z tego względu, że nie boję się, iż mi się gdzieś w kieszeni/torebce rozpuści i rozleje. Balsam nie zmienia swojej konsystencji nawet pod wpływem wyższych letnich temperatur. I bardzo dobrze, bo na zimowe warunki to on się nie nadaje.
Balsam owszem, nawilża i wygładza usta, ale ze spierzchniętymi i wysuszonymi od wiatru wargami już sobie nie poradzi. I dlatego uważam, że jest to raczej kosmetyk na okres wiosenno-letni, kiedy to o usta nie musimy jakoś szczególnie dbać. EOS dobrze radzi sobie na co dzień, pokrywa skórę delikatną warstewką, która niestety dość szybko znika. Jednak pomimo konieczności częstej aplikacji jest to kosmetyk stosunkowo wydajny.
Będąc w temacie wydajności warto jeszcze dodać, że w USA zapłacimy za niego około 3$, natomiast w Polsce jego ceny na allegro dochodzą czasem nawet do 40 zł. Bardzo przepraszam, ale chyba kogoś powaliło, żeby tyle sobie za niego krzyknąć. Absolutnie nie warto wydawać na niego takiej kasy, lepiej poproście ciotkę/kuzyna, żeby Wam przywiózł zza oceanu.
PODSUMOWANIE:
Osobiście z EOSa jestem zadowolona, zwłaszcza że jest to pierwszy balsam, którego smak mi nie przeszkadza. W okresie letnim sprawdza się na moich ustach idealnie, natomiast w zimie idzie w odstawkę na rzecz Carmexa. Kosmetyk zdecydowanie warty jest przetestowania, ale nie za cenę wyższą niż 25 zł. Fajny gadżet, dobrze się aplikuje, nieźle nawilża, a przy tym świetnie pachnie. Osobiście polecam.
Producent: Evolution of Smooth
Pełna nazwa: Organic Lip Balm Smooth Sphere
Testowana wersja: Honeysuckle & Honeydew
Pojemność: 7g
Cena: około 20 zł
Ocena: 7/10
Mam wersję miętową i truskawkową- obie są świetne! :)
OdpowiedzUsuńA którą bardziej polecasz? Pytam, bo chciałabym wypróbować jakiś inny wariant :)
UsuńMam wersję mandarynkową i bardzo podobne odczucia do Twoich. No może poza zapachem bo mój śmierdzi chemiczną mandarynką (albo ja jakoś dziwnie ten zapach odbieram). Moim zdaniem nie jest wart tej kosmicznej ceny, którą sobie za niego liczą na allegro bo to jest bardziej balsam ochronny niż nawilżająco regenerujący. Przekonałam się o tym gdy suche powietrze załatwiło mi usta tak, że pękały przy mówieniu a po tygodniu stosowania EOS ich stan był taki sam... Nie miałam innego wyjścia niż wrócić do Carmexu.
OdpowiedzUsuńMoja mandarynkowa wersja też śmierdzi, do tego opakowanie się "leni" - kilka dziewczyn zwróciło mi uwagę, że mogę mieć podróbkę ;/
UsuńZ moim opakowaniem wszystko jest OK na szczęście.
UsuńPasowałoby porównać zapach z kimś kto ma na 100% oryginalne mandarynkowe jajo bo może po prostu "medicated tangerine" tak ma i jest śmierdziuchem ;)
Mój balsam był już w torebce, na plaży, spadł kilkadziesiąt razy, był wystawiony na słońce, wpadł do śniegu, itd i opakowanie nadal wygląda jak nówka.
UsuńNooo teraz to będę musiała solidnie obadać sprawę ;/ moja mandarynka śmierdzi gumą
UsuńO to podobnie jak moja. To taki zapach plastiku/gumy z domieszką mandarynki.
UsuńPrzejrzałam teraz sporo blogów i właściwie wszyscy narzekają na zapach mandarynkowej wersji.
muszę kupić ten balsam ;)
OdpowiedzUsuńWiele razy chcialam kupic ten balsamik ale nie wiedzialam ktory smak :(
OdpowiedzUsuńNastępnym razem zrób losowanie :D
Usuńchciałabym go kiedyś przetestować:)
OdpowiedzUsuńMam na niego ochotę, ale wciąż zapominam zamówić :)
OdpowiedzUsuńMam juz 3, w sumie zamowilam z ebaya prawie 20 juz, bo lista chetnych i uzaleznionych losrod rodzinh i przyjaciol jest dluga :-) uwielbiam jednym slowem!! jestem w trakcie kuracji izotekiem, ktora z ust robi jesien sredniowiecza i eos radzi sobie wysmienicie. Nalozony pozostaje na dlugo, pieknie pachnie i dobrze smakuje :-) a do tego ma rewelacyjny sklad pozbawiony petrolatum.
OdpowiedzUsuńO mniam, zazdroszczę :D Na pewno kiedyś się na niego skuszę, ale chciałabym wersję miętową :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie :))
Marzy mi się takie "jajeczko" :)
OdpowiedzUsuńFajny jest, ale jak dla mnie mógłby mieć taką zawieszkę żeby można go nosić jak breloczek jak mają Balmi :)
OdpowiedzUsuńTa cena - masakra jakie przebicie o_0
OdpowiedzUsuńWyglada fajnie, chetnie bym przetestowala ale nie za wiecej niz 15 zl :P
Dla samego smaku i zapachu kupiłabym któryś z nich :)
OdpowiedzUsuńMam wersję cytrynową i bardzo ją lubię,a le tak jak piszesz zdecydowanie nie na zimę, tylko w cieplejszych miesiącach ;)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię, a pozostałe nie smakują miodem (na szczęście).
OdpowiedzUsuńMam to samo, balsam do ust w kieszeni zawsze musi byc :) A jak go nie ma, to panika :p Nie wyjde z domu bez niego :p Kiedys na pewno kupie cos od EOS :) Narazie probuje z calych sil zuzyc Tender Care Chocolate od Oriflame (nie polecam), szkoda ze EOS u nas tyle kosztuje... Gdyby nie cena zaopatrzylabym sie we wszystkie wersje ;)
OdpowiedzUsuńMoże na ebay znajdzie się EOSy za 3 dolary?
OdpowiedzUsuńPodobał mi się zabawny styl, w którym napisałas notkę:D Przyjemnie, lekko się czytało :D
fajne ma opakowanie , jeszcze takiego nie używałam
OdpowiedzUsuńmam różowy - może być :))
OdpowiedzUsuńP.S zostałaś nominowana do Walentynkowego Konkursu - Serdecznie Zapraszam :))))
mybeautyjoy.blogspot.co.uk/2014/02/walentynkowy-konkurs-rozdanie.html
Jajeczka EOS są bardzo osławione i sama bym się na nie skusiła.
OdpowiedzUsuńKupiłem dziewczynie jako dodatek do prezentu urodzinowego (rozbawiło mnie właśnie opakowanie) i była zachwycona, Teraz nie rozstaje się ze swoją ,,kuleczką" ;)
OdpowiedzUsuńOd dawna zachwycam się tym balsamem, a zwłaszcza opakowaniem. Ale do tej pory jakoś nie po drodze mi z nim było :)
OdpowiedzUsuń