Po typowo drogeryjne farby do włosów sięgam dość rzadko, ponieważ generalnie nie mam do nich zbytniego zaufania. Zdecydowanie chętniej kupuję farby profesjonalne, jak chociażby Physiacolor, czy moja ulubiona Voila. Tym razem jednak postanowiłam poddać się marketingowemu naporowi i sięgnęłam po nowość firmy Garnier, czyli farbę o nazwie Olia. Do wyboru mamy aż 25 kolorów, z czego aż 8 to odcienie blondu. Osobiście zdecydowałam się na 8.31, czyli złocisty popielaty blond.
"Garnier wprowadza domową koloryzację na nowy poziom - Garnier Olia to farba bez amoniaku, oparta na mocy działania olejku. Łatwa aplikacja, przyjemny zapach i trwały kolor to główne zalety nowej farby.
Po raz pierwszy w domowej koloryzacji olejek nie tylko pielęgnuje włosy, ale i odgrywa kluczową i aktywną rolę bezpośrednio w procesie samej koloryzacji. Ułatwia rozprowadzanie koloru wgłąb włosa dla maksymalnie nasyconego i trwałego koloru. Proces koloryzacji włosów jest teraz bardziej efektywny i trwały. Amoniak został zastąpiony monoetanoloaminą (MEA), substancją zasadową, która może być stosowana w mniejszych ilościach dla poprawy jakości włosów."
MOJA OPINIA:
Kto mnie czytuje ten wie, że lubuję się w prostych, wręcz surowych rozwiązaniach. Z tego względu opakowanie farby bardzo do mnie przemawia - użycie kolorów czarnego i kontrastowego żółtego było strzałem w dziesiątkę. Jest estetycznie i ujmująco.
Kartonik zawiera tubkę z kremem utleniającym, tubkę z kremem koloryzującym, maskę do włosów, rękawiczki oraz oczywiście ulotkę z instrukcją. Utrudnieniem dla niektórych może być brak aplikatora, ponieważ musimy do aplikacji posłużyć się klasyczną miseczką i pędzelkiem. Jako, że ja korzystam zazwyczaj z farb fryzjerskich, zawsze mam takie narzędzia tortur pod ręką.
To co zwróciło moją uwagę już na samym początku to brak przykrego drażniącego nos zapachu. Faktycznie farba ładnie pachnie płynem do płukania tkanin. Jakkolwiek to brzmi.
Aplikacja jest przyjemna, a konsystencja produktu lekko żelowa, dzięki czemu farba nie spływa po włosach i twarzy. Nie zauważyłam również jakiegoś szczególnego pieczenia skóry głowy, ot zwykły dyskomfort jak przy innych farbach.
Warto tutaj nadmienić, że łączna długość trzymania farby na włosach to 30 min. Zważywszy, że ja farbowałam odrosty bez wcześniejszego ich rozjaśniania, nałożyłam 2/3 opakowania farby na 20 min, a następnie pozostałą 1/3 mieszanki już na całej długości włosów na 10 min.
1. przed farbowaniem | 2. zdjęcie po około 10 minutach od nałożenia | 3. zaraz po wysuszeniu włosów
Efekt po zmyciu farby i wysuszeniu włosów przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Farba ślicznie złapała zarówno ciemny odrost, jak i siwe włosy, których niestety troszkę już mam. Włosy zdecydowanie mają pożądany popielaty odcień. Nie wiem co prawda skąd w nazwie słowo złocisty, ale to tak naprawdę najmniej istotna sprawa.
Niestety pomimo olejków w składzie oraz braku amoniaku farba mocno przesuszyła moje włosy. Końcówki również nadają się już do podcięcia. Mimo to z efektu, jak i samej farby jestem zadowolona.
PODSUMOWANIE:
Okazuje się, że farbowanie włosów w domu może być czynnością przyjemniejszą, niż się nam wydaje, a uzyskany efekt jak najbardziej zadowalający. Właśnie takie mam odczucia po farbowaniu włosów Olią marki Garnier. Pomimo lekkiego przesuszu na głowie jestem usatysfakcjonowana.
Producent: Garnier
Pełna nazwa: farba do włosów Garnier Olia
Odcień: 8.31 złocisty popielaty blond
Pojemność: 174 ml
Cena: około 20 zł
Ocena: 7/10
Też farbowałam ostatnio 8.31 i u mnie zupełnie inny kolor na rozjaśnianych wcześniej farbą włosów, taki bardziej naturalny blond :)
OdpowiedzUsuńKońcowy efekt zależy od wielu czynników, m.in. farby, którą wcześniej nakładałaś na włosy. U mnie efekt troszkę się po kilku myciach zneutralizował, ale i tak jestem bardzo zadowolona.
UsuńNo wiadomo :) Ja również jestem zadowolona, bo uzyskałam taki kolor jak chciałam. Do tego tak jak pisałaś- farba w ogóle nie śmierdzi, nie szczypie w oczy, super!
Usuńja używam tez garniera ale naturals.
OdpowiedzUsuńNaturals jeszcze nie próbowałam. Może kupię następnym razem :)
UsuńBardzo, bardzo podoba mi się efekt końcowy. Taki naturalnie wyglądający blondzik - bez platyny, żółtka i innych "rewelacji" :) Miałam kiedyś Olię w innym kolorze i byłam zadowolona :)
OdpowiedzUsuńDokładnie, kolor jest naturalny i nie ma tych okropnych żółtych tonów :)
UsuńŚliczny kolor,bardzo naturalny,ja mam zamiar przyciemnić włosy :)
OdpowiedzUsuńFajny kolor! Daj proszę znać (jak byś została przy "olia") w jakiej kondycji są Twoje włosy po trzecim i czwartym farbowaniu. Ja nią byłam zachwycona na początku, teraz po 4 farbowaniu mam trochę tępe włosy i jestem ciekawa czy jestem wyjątkiem.
OdpowiedzUsuńRaczej nie sądzę, żeby farbowała nią włosy przez jakiś dłuższy okres czasu, ponieważ mam w planach kilka nowych testów ;)
UsuńRozumie. Ja jak już dorwę jakąś która nie wypala mi skalpu to się jej trzymam do upadłego lub łysienia plackowatego.
UsuńA próbowałaś Physiacolor?
Usuńciekawe połączenie kolorów zdawałoby się wykluczających: złocisty (czyli ciepły) i popielaty (czyli chłodny) :)
OdpowiedzUsuńTeż właśnie na to zwróciłam uwagę :)
UsuńMi ten sam odcień wyszedł dużo ciemniejszy na rozjaśnionych włosach do poziomu 9:0. Z natury mam taki mysi blond. Nie byłam zadowolona z koloru, na końcówkach były na samym początku takie bardziej brązowe ale szybko się kolor spłukiwał. Nie polecam tego koloru. 9:0 Oli jest duużo jaśniejszy ale z kolei trochę zbyt żółty, najlepiej na moich włosach sprawdził się 10.1. Pozdrawiam:)
UsuńJakby miała Pani ciepły kolor włosów przed farbowaniem to ten kolor by się przebił teraz, na każdych włosach inaczej wychodzi a złocisty z popielem to nie wyjdzie jakiś fest ciepły kolor.
OdpowiedzUsuń