Po blisko czteromiesięcznej przerwie bezczelnie powracam sobie na własnego bloga z notką, i to jeszcze niekosmetyczną! Ot taki trend panuje ostatnio w blogosferze, że pisanie o kosmetykach jest be! i powinniśmy się... rozwijać? Nie wiem o co dokładnie chodzi, wypadłam trochę, ale zastosować się przecież muszę, bo inaczej zostanę kolejny raz wyklęta przez inne blogerki. I nie tylko. Ale ale! postaram się nadrobić zaległości. Jutro. Może za tydzień. W porywach do roku.
Dzisiaj mam dla Was, kochani czytelnicy, subiektywne (słowo klucz!) zestawienie moich ulubionych seriali. Nie znajdziecie w nim nic niehamerykańskiego, bo polskie seriale to dno i kilo mułu, a francusko-duńsko-finlandzkich po prostu nie oglądam. Ignorant jestem, a co. Kolejność przypadkowa.
1. Big Bang Theory (2007-), czyli po polskiemu Teoria Wielkiego Podrywu. Nie wiem kto to kurwa tłumaczył, ale coś mi mówi, że to gość od Szklanej Pułapki. Abstrahując od tego serial opowiada o grupce przyjaciół, którzy w normalnych okolicznościach pewnie by nawet ze sobą nie rozmawiali, bo nie mieli by o czym. Ten serial to moje lekarstwo na kiepski humor i przedokresową deprechę. Polecam wszystkim fanom kina w stylu Friends, czy How I Met Your Mother.
2. Grey's Anatomy (2005-), w Polsce serial znany jako Chirurdzy. Oglądam z zapartym tchem od samiuteńskiego początku i widziałam wszystkie 226 odcinków. Ogólnie rzecz ujmując serial traktuje o grupie lekarzy pracujących w jednym ze szpitali w Seattle oraz o ich relacjach zawodowo-osobistych. Świetna narracja, świetne twisty akcji, gra aktorska na poziomie. Uwielbiam i polecam.
3. Dexter (2006-2013) - czy ja tak naprawdę muszę tutaj cokolwiek pisać? Pytam, bo swego czasu o fenomenie Dextera było bardzo bardzo głośno, trąbiły wszystkie mass media, z Radio Maryja na czele. Dexter to facet, który prowadzi podwójne życie, tj. za dnia pracuje w policji jako specjalista ds. krwi, a w nocy wciela się w seryjnego mordercę. Pierwszy sezon obejrzałam z trudem, do pierwszego odcinka miałam cztery podejścia. Później już idzie z górki i każdy kolejny odcinek okupujemy obgryzanymi paznokciami.
4. Vikings (2013-) w wolnym tłumaczeniu Wikingowie. Z mojej strony powiem tylko: kocham Ragnara Lothbroka. Kochamkochamkocham. Kocham. Kropka. Co do samego serialu - niezła gra aktorska, niezła fabuła, ale największym plusem jest muzyka, która nadaje mu bardzo specyficzny głęboki klimat. Warto zapodać sobie chociaż jeden odcinek.
5. Spartacus (2010-2013): Blood and Sand / Gods of the Arena / Vengeance / War of the Damned, czyli Spartakus i jego różne wcielenia. Osobiście uważam, że pierwszy sezon był zdecydowanie najlepszy, reszta daleko w tyle, ale nadal można obejrzeć. Polecam fanatykom historii starożytnej i ciekawych kreacji postaci. P.S. Sceny seksu miejscami zwalają z nóg i zapodają majndfaka.
6. The Walking Dead (2010-) - nie mam zielonego pojęcia czy serial ma jakiś polski tytuł i w zasadzie guzik mnie to obchodzi, bo te tłumaczenia i tak na ogół są denne. Dla niewtajemniczonych jest to ekranizacja kultowego komiksu pod tym samym tytułem. Ładnie ktoś powiedział, że The Walking Dead to trzymająca w ciągłym napięciu opowieść o zmaganiu się z naturą ludzką oraz bezustannej walce o przetrwanie. Naprawdę polecam, zwłaszcza tym co lubują się w zombiakach jak ja.
7. The X Files (1993-2002), inaczej Z Archiwum X, czyli klasyk gatunku. Ileż to ja godzin przesiedziałam analizując każdy odcinek. Całość widziałam na pewno minimum 3 razy i za każdym razem oglądanie cieszyło mnie tak samo. Oczywiście w Mulderze skrycie się podkochiwałam jeszcze w podstawówce i mimo, że czasem przez niektóre odcinki spać po nocach nie mogłam, to i tak nie byłam w stanie podarować sobie choćby pół odcinka. To jeden z tych seriali obok których nie można przejść obojętnie.
Zaskoczyło Was moje TOP 7? Nie ma tu żadnego HIMYM, nie ma ER, czy M jak Miłość. Uważam, że dobrych seriali jest zdecydowanie więcej, ale musiałam sobie postawić jakieś ograniczenia. A jakie seriale Wy oglądacie? Możecie mi coś polecić?