Za nic ostatnio nie mogę się wbić w normalny rytm blogowania, co chwilę coś mnie od tego odciąga - a to choroba, a to sprawy na uczelni, kilkudniowe wycieczki, czy praca. Dzisiejszy post miał być opublikowany już tygodnie temu, stąd nie do końca zaktualizowane paczki ostatnich dni. Obiecuję wrzucić na dniach resztę.
Przechodząc już do konkretów, chciałam Wam pokazać co nowego przybyło do mnie we wrześniu i na początku października, a o dziwo troszkę się tego uzbierało. Pierwsza paczuszka to nowa linia The Body Shop o nazwie Honeymania, o której pisałam tu.
Do przetestowania otrzymałam w sumie trzy produkty - peeling do ciała i balsam do ust z serii Honeymania oraz nową pomadkę do ust w kolorze soczystej czerwieni. O tyle, o ile raczej ust na co dzień nie maluję ze względów czysto praktycznych, tak ten egzemplarz wyjątkowo przypadł mi do gustu.
Kolejne zdobycze to trzy nowe odcienie lakierów Essie. Skusiłam się na różowiutki off the shoulder, który chodził za mną już od kilku miesięcy oraz dwa kolorki z nowej jesiennej kolekcji - the lace is on, czyli stonowana, opalizująca fuksja oraz znany już chyba wszystkim for the twill of it, czyli benzyniak z zielonym-fioletowym połyskiem.
Poniżej możecie zobaczyć jak for the twill of it prezentuje się na moich paznokciach. Jestem w nim absolutnie po uszy zakochana i już teraz żałuję, że kupiłam jedynie miniaturkę, bo pełnowymiarowej buteleczki nie mogę znaleźć już nigdzie.
Z wypadu do Budapesztu (o którym wspominałam w MWiP) przywiozłam sobie substytut pomadki Nivea Pearl & Shine, której nigdzie ostatnio nie mogłam znaleźć. Wycofali ją? Zmieniają design? Ktoś coś wie? Tak czy inaczej jestem zadowolona, bo pomadka Labello ma takie same właściwości pielęgnacyjne, a efekt na ustach jest identyczny. Cenowo również wychodzi podobnie.
Od Nivea otrzymałam do przetestowania ich nowe dziecko, czyli energetyzujący krem na dzień Q10. Grzecznie czeka na swoją kolej, bo na tapecie mam teraz...
...nowość od Dr Irena Eris w postaci nawilżająco-matującego kremu Normamat. Kończę testowania i postaram się w ciągu maksymalnie tygodnia wrzucić jego recenzję.
Jeszcze we wrześniu zdecydowałam się na wypróbowanie konkurenta Tangle Teezer w postaci D-meli-melo. Szczotki używam już prawie dwa miesiące i muszę przyznać, że jest niezła, ale to nie jest to samo co TT.
W końcu i ja przystałam na propozycję Firmoo i postanowiłam wypróbować ich okularki. Co prawda wszędzie ich pełno na blogach, ale mój model jest dość oryginalny, więc mam nadzieję, że z chęcią przeczytacie koleją recenzję Firmoowych okularków.
We wrześniu przyszła do mnie także paczka w ramach Akademii Zmysłów L’Occitane. Szczegółową zawartość pokażę Wam w osobnej notce (ale ja mam mnóstwo do pokazania, napisania i zrecenzjowania...).
Wrześniowe Glossybox poniżej. Na recenzję czeka jeszcze październikowe, a dzisiaj dostałam już listopadowe. Zaległości to straszna sprawa, powoli chyba zaczynają mnie przerastać ;)
Na koniec mam dla Was kilka zdjęć z wycieczki z Budapesztu:
Oraz kilka zdjęć z wypadu do Bolonii:
ostatnie zdjęcie ♥ mmmm ;d
OdpowiedzUsuńto akurat jest sławna pierogarnia we Wrocławiu <3
UsuńTa czerwona pomadka jest cudna:)
OdpowiedzUsuńBoska pomadka, uwielbiam takie czerwienie;)
OdpowiedzUsuńjaka piękna czerwona pomadka <3
OdpowiedzUsuńŚwietne nowości, linia kosmetyków Honeymania bardzo przypadła mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńBudapeszt jest piękny, też miałam okazję zwiedzić go w wakacje :)
OdpowiedzUsuńNowości bardzo w moim guście :P Honeymania bardzo przyjemne produkty :) Kocham Budapeszt nocą :)
OdpowiedzUsuńSporo tego kosmetycznego dobrobytu.
OdpowiedzUsuńŚliczna ta pomadka!
OdpowiedzUsuńW Budapeszcie "byłam" kilka razy - tylko przejazdem :(
To koniecznie musisz się wybrać i zwiedzić to miasto!
UsuńOkularki super! A Budapeszt jest wspaniały...
OdpowiedzUsuńTrochę się uzbierało :)
OdpowiedzUsuńA Budapeszt piękne miasto, pojechałabym tam jeszcze raz :)
Jeeeej, zazdroszczę tylu kosmetyków...
OdpowiedzUsuńA ile kosztowała Cię przesyłka okularów Firmoo? Zastanawiam się nad ich kupnem ;)
Okulary dostałam w ramach współpracy, nie płaciłam więc za przesyłkę zupełnie nic. Z tego co się orientuję pierwsze zamówienie to koszt wysyłki, czyli 7-10$.
Usuńszkoda że tak Cię mało :(
OdpowiedzUsuńNo bo zmusić się muszę do jakiejś systematyczności. Staram się i staram i nic ;)
UsuńSądząc po szacie graficznej to chyba przywiozłaś nie tyle substytut pomadki nivea co ją samą ukrytą pod inną marką :-) to ten sam koncern?
OdpowiedzUsuńNo właśnie nie mogę znaleźć żadnego powiązania pomiędzy koncernami O.o
UsuńNie rozumiem jak nie możesz znaleźć powiązania skoro wg stron obu marek, Nivea i Labello należą do Beiersdorf ;) Wikipedia z kolei twierdzi : Labello is a century-old brand of lip balm stick. It is produced by Beiersdorf AG in Germany and Austria. The labello lip care sticks are also sold under the name Labello Nivea, Liposan and Nivea Lip Care. " Także jednak wedle wszelkiego prawdopodobieństwa kupiłaś Niveę ukrytą pod inną marką ;)
UsuńNo właśnie, Beiersdorf sprzedaje te same pomadki pod marką Nivea (m.in. w Polsce) i Labello (np. w Niemczech).
Usuńmiodek dobry jest! :P
OdpowiedzUsuńja pomadkę Nivea o której piszesz kupiłam jakis miesiąc temu w małej drogerii w rodzinnej miejscowości.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
hardgirl123
Uwielbiam kosmetyki miodowe na okres jesienno-zimowy. Czekam na więcej, nie tylko z Body Shopu :)
OdpowiedzUsuńno to masz babko zaległości ale mam nadzieje,że wracasz tutaj szybko do blogowania :)
OdpowiedzUsuńtakże ostatnio przystałam na propozycję firmo ;)
OdpowiedzUsuńciekawe okularki wybrałaś ;)
for the twill of it absolutnie fantastyczny! poszukam go..
OdpowiedzUsuńŚliczna ta czerwona pomadka. I Budapeszt jak dla mnie ładniejszy od Bolonii.
OdpowiedzUsuńALeż Ci tych wyjazdów zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńŚwietne lakiery ;) miałam masło Honeymania i jest świetne..
OdpowiedzUsuńA wyjazdu zazdroszczę.
piękna szminka :)
OdpowiedzUsuńLakiery są boskie, a wycieczki zazdroszczę :D
OdpowiedzUsuń