Niebawem minie rok odkąd poddałam się zabiegowi przedłużania
rzęs w salonie Studio Beauty for You. Bardzo długo zastanawiałam się czy w
ogóle zamieścić tą notkę, a jeśli tak, to co dokładnie powinnam w niej napisać,
ponieważ o ile z efektu byłam ogromnie zadowolona, tak ze sposobu jego wykonania
już zdecydowanie nie. Pomimo mojej ogromnej sympatii do Magdy, czyli kosmetyczki
wykonującej zabieg, starałam się jak najrzetelniej podejść do tematu. Mam
nadzieję, że Magda nie będzie mi miała tego za złe.
Na przedłużanie rzęs stawiłam się w wersji całkowicie saute. Mimo to moje oczy zostały dokładnie oczyszczone, odtłuszczone i przygotowane do zabiegu. I tutaj skończyła się przyjemna część. Co prawda nastawiłam się na dwugodzinny relaks, ale to było bardzo błędne. Magda przykleiła mi płatki kolagenowe zapobiegające sklejaniu się dolnych rzęs, ale tak niefortunnie dokleiła prawy płatek, że w rezultacie moje oko cały czas było podrażniane. Wytrzymałam tak około pół godziny i dłużej już nie byłam w stanie. Poprosiłam o zmianę płatka. Niestety moje oko było już tak podrażnione, że nie poczułam różnicy. Oko mi łzawiło, wierciłam się na fotelu, a te dwie godziny okropnie się dłużyły.
Pomijając mój dyskomfort muszę przyznać, że Magda ma bardzo sprawne ręce, a przyklejanie delikatnych rzęs z norek idzie jej błyskawicznie. Zaznaczam, że w porównaniu z syntetykami, rzęsy z norek są dużo cieńsze i lżejsze, przez co noszenie ich jest zupełnie nieodczuwalne.
Po ponad półtoragodzinnej męczarni mogłam nareszcie podziwiać efekt końcowy, który był absolutnie zniewalający. Moje rzęsy prezentowały się naprawdę pięknie.
Na moje nieszczęście nie cieszyłam się nimi zbyt długo, ponieważ okazało się, że podczas zakładania rzęs została podrażniona spojówka, oko było czerwone i napuchnięte, łzawiło i zgodnie z zaleceniem okulisty musiałam je dość szybko zdjąć. Magda stanęła na wysokości zadania i jeszcze tego samego dnia osobiście dostarczyła mi rozpuszczalnik do kleju. Bardzo żałuję, że nie dane mi było przetestować ich choćby miesiąc, ale zdrowie jest najważniejsze.
Nie mniej jednak po tygodniu mogę śmiało powiedzieć, że są dużo ładniejsze i znacznie przyjemniejsze w noszeniu niż syntetyczne. Myślę, że warto spróbować poddać się takiemu zabiegowi, a to co przytrafiło się mnie to tylko niefortunny przypadek w pracy. Mimo wszystko polecam Studio Beauty for You oraz samą Magdę, która całą sytuacja była przejęta chyba jeszcze bardziej niż ja.
Przydałoby mi się takie przedłużanie, bądź jakaś odżywka, bo rzęsy mam mega liche :(
OdpowiedzUsuńNajtańszą opcją jest olejek rycynowy, ale tu potrzebna jest duuuża systematyczność.
Usuńkilka razy miałam jedwabne, uwielbiam ten efekt ale nie lubię rzęs "po" bo niestety są zdecydowanie osłabione ;/
OdpowiedzUsuńJa jednak wolę mieć możliwość wymalowania rzęs rano ;)
UsuńKurczę, nie wiem czy miałabym cierpliwość na tyle, by wytrzymać w salonie kosmetycznych, choć przyznam, że efekt przedłużania 1:1 zawsze mi się podobał u innych...
OdpowiedzUsuńBiedne oko :-(
Fakt, że to ślicznie wygląda, ale zarówno za pierwszym, jak i za drugim razem żałowałam poddania się zabiegowi...
UsuńJa przedłużałam rzęsy jakiś czas. Już więcej tego nie zrobię. Efekt jest świetny owszem, ale uzależnia i niestety moje rzęsy zniszczył ten zabieg :-( Rok dochodziły do siebie...
OdpowiedzUsuńNo niestety, odżywka później wskazana.
UsuńMiałam tak samo, dobrze, że pod ręką była odżywka do rzęs L'biotica bo inaczej pozbyłabym się wszystkich resztek rzęs.
UsuńKochana, nie chce Cię zmartwić, ale to co widzę na zdjęciach nie wygląda mi na norki. :( Oczywiście po tych kilku zdjęciach ciężko to stwierdzić ze 100% pewnością, ale sądzę że to były syntetyczne rzęsy Mink, lekkie bo stylizowane na naturalna norkę.
OdpowiedzUsuńNaprawdę? Myślisz, że mnie oszukali w salonie? Po czym to stwierdzasz?
UsuńNorka wygląda jak naturalny włosek i jest bardzo cieniutka (0,07mm - 0,1mm) i z racji tego że są cieniutkie zwykle stosuje się przy nich metodę 3:1, a nie 1:1. Twoje mi wyglądają na grubość ok 0,15mm, chociaż tak jak napisałam wyżej, to tylko zdjęcie, więc mogę się mylić. Syntetyczne rzęsy Mink (czyli z angielskiego norki ;)) często są w salonach sprzedawane jako naturalne z norki, ale to są w 100% syntetyczne rzęsy, tylko stylizowane na naturalne (lżejsze, bardziej matowe od "jedwabnych"), wynika to z mylącej nazwy.
UsuńNiekoniecznie wynika to ze złej woli salonu, być może z niewiedzy, producenci rzęs tez często wprowadzają w błąd...
Jeśli zechcesz napisać ile za te rzęsy zapłaciłaś, to wszystko powinno być jasne. :)
szkoda Vexgirl, że już nie masz rzęsek bo łatwo to sprawdzić. Wystarczy zdjąć delikatnie z oka dwie 'sztuczne' rzęsy i je podpalić - jeżeli ulatnia się zapach siarki to jest to 100% włosie norki...
UsuńTeż się nad tym zastanawiam, wydają się za grube na norkę naturalną... Jednak zdjęcia są mało wyraźne, nie ma bezpośredniego ujęcia z góry lub na wprost, więc też nie da się definitywnie stwierdzić ;)
UsuńNa pewno powinnaś informować o niedogodności od razu jak się pojawi - a kosmetyczka powinna wcześniej Ciebie poinformować, że w razie czego trzeba mówić od razu. Wystarczyło przesunąć płatek o te 2mm i już problem byłby z głowy :/
Szkoda trochę, bo tak naprawdę przez na pozór błachy błąd, ucierpiały i Twoje oczy i wasze nerwy :/
@Oliskova dzięki za wyczerpującą odpowiedź, nie zdawałam sobie z tego sprawy! Ceny Ci nie podam, ponieważ usługa wykonywana była w ramach współpracy, ale wtedy cena w tym salonie to było około 350 zł.
Usuń@Mika no niestety już nie sprawdzimy, a szkoda...
@Anastazja o niedogodnościach mówiłam, ale otrzymałam info, że na razie zostawimy i jak za bardzo będzie przeszkadzać to wtedy zmienimy, bo sporo z tym roboty,
Przy takiej cenie to jest możliwe ze to jednak norki, ale nadal wydają mi się nieco za grube. Teraz już się pewnie nie dowiemy, na żywo możnaby było to sprawdzić, ze zdjęcia trudno. :(
UsuńJa miałam przypadki że mi klientka mówiła "Phi, pani to ma za dogo, moja kosmetyczka zakłada mi prawdziwe norki za 60zł!" i oburzenie jak jej próbuję wytłumaczyć że to raczej mało prawdopodobne, razem z tłumaczeniem dlaczego i czym się różnią norki od syntetyków. ;)
Co do płatków to po prostu miałaś pecha. Może byłaś za mało stanowcza kiedy zwróciłaś uwagę że Cię coś uwiera. Moja mama strasznie narzeka zawsze bezpodstawnie, niektórym paniom po prostu czasem przeszkadza że mają cokolwiek przyklejone pod okiem. Po prostu się nie dogadałyście z kosmetyczką w tej kwestii, miałyście pecha obie. :)
UsuńWiem, że miałam zwykłego pecha, dlatego do nikogo nie mam żadnych pretensji czy żali. Mam nadzieję, że następnym razem (a taki na pewno prędzej czy później będzie) wszystko już będzie ok.
UsuńW zeszłym roku nosiłam "jedwabne" i byłam zadowolona :) Po zdjęciu rzęsy nie były osłabione. Szkoda, że nie mam czasu na regularne fundowanie sobie takiej przyjemności :(
OdpowiedzUsuńA mnie po prostu byłoby szkoda kasy, czasu i nerwów ;)
Usuństylistka podczas zabiegu powinna się pytać i sprawdzać, czy wszystko jest w porządku :( Czy klientka czuje się komfortowo i czy nic ją 'nie uwiera' :(
OdpowiedzUsuńTeoretycznie Magda sprawdzała i pytała, ale myślałyśmy, że po prostu "wysiedzę tę chwilę".
UsuńMyślałam czy by czasem sobie nie strzelić rzęs, ale jakoś sceptycznie podchodzę nadal do tej zabawy
OdpowiedzUsuńSpróbować zawsze można, zwłaszcza że wielu osobom taki zabieg przypada do gustu i sztuczne rzęsy zakładają regularnie. Nie ma się co zrażać jedną opinią :)
UsuńMoje rzęsy nie są złe,także mnie taki zabieg nie jest do niczego potrzebny :p
OdpowiedzUsuńHaha, moje też raczej tego nie potrzebują ;) Ot zwykła ciekawość jak to będzie.
UsuńRzęsy istna rewelacja!
OdpowiedzUsuńFajnie, że szczerze opisałaś cały zabieg. Efekt bardzo mi się podoba :) Szkoda, że ostatecznie się nimi nie nacieszyłaś...
OdpowiedzUsuńOj ja też żałowałam, zwłaszcza, że rzęsy i wyglądały i trzymały się naprawdę świetnie.
UsuńAch, boskie takie długaśne rzęsy... Serce by mi pękło gdybym nie mogła się nimi dłużej nacieszyć.
OdpowiedzUsuń