Kilka dni temu buszując po odmętach internetu, natknęłam się na ciekawy artykuł dotyczący chirurgicznego powiększania piersi. Pomimo, że portal w moim odczuciu do szczególnie górnolotnych nie należy, to sam tekst dał mi trochę do myślenia.
Okazuje się, że statystyki British Association of Aesthetic Plastic Surgeons jasno mówią, że liczba zabiegów powiększania piersi w Wielkiej Brytanii spadła w ciągu ostatniego roku o, uwaga! 23 procent! Choć warto zaznaczyć, że nadal jest to najczęściej wykonywana operacja z dziedziny chirurgii plastycznej. Ogólnie zjawisko jest co najmniej ciekawe, ponieważ ledwo co „Vogue” ogłosił rok 2015 rokiem krągłości, a agencje faktycznie coraz częściej zatrudniają modelki o nieco obfitszych kształtach (nie, nie mówię tutaj o plus size, ponieważ to odrębny temat). Skąd więc ta tendencja spadkowa?
Zaczęłam temat rozkminiać, podczytywać artykuły i wiecie co odkryłam? Że nareszcie zaczęliśmy dążyć do naturalności. Przypomnijcie sobie co było popularne jeszcze pod koniec lat 90-tych. Wszechobecne żelowe tipsy, różowe pasemka w tlenionych blond włosach, opalenizna, czy wielka plastikowa biżuteria. Nie zrozumcie mnie źle, absolutnie nie krytykuję tych trendów, ponieważ jest to wynik aktualnie panującej mody, natomiast wtedy modna była sztuczność. Teraz im bardziej naturalne ombre na włosach tym lepiej. Szminki w idealnych dla nas odcieniach nude, paznokcie o stonowanej szarości (wszędzie ten grey!), naturalny kształt brwi. I to bezpośrednio przekłada się na chirurgię plastyczną. Kobietom przestało zależeć na okrągłych piersiach rodem ukradzionych Victorii Beckham, wolą raczej naturalnie wyglądające "B" Shakiry.
Oczywiście nie dajmy się zwieść, prawie 90% kobiet Hollywood, które oglądamy w filmach, czy na okładkach gazet poddały się zabiegom chirurgicznym, a około 70% z nich majstrowało właśnie przy piersiach. Pytanie tylko czy to naprawdę coś złego? Uważam, że wszystko jest dla ludzi, byle tylko z umiarem. Jeżeli komuś jego za małe piersi mają spędzać sen z oczu, to operacja powiększania biustu jest w tym przypadku nawet wskazana. Dlaczego? Ponieważ zmienia nastawienie do siebie, do życia, a to przekłada się na codzienność, czyniąc ją lepszą.
Moja znajoma kiedyś wyglądała jak przysłowiowa deska i mimo świetnej figury zawsze chodziła w ubraniach o 2 rozmiary za dużych. Nie było szans, żeby założyła coś obcisłego. Mimo, że była naprawdę piękną dziewczyną, kompleksy zjadały cały jej urok. I w końcu zapadła decyzja - naturalnie wyglądające B. To co stało się z Anką po operacji jest nie do opisania. Dziewczyna rozkwitła - zaczęła inaczej się ubierać, chodzić na imprezy, zmieniła pracę, zakochała się. I możecie próbować mi wmówić, że to tylko zbiegi okoliczności, ale byłam naocznym świadkiem tej przemiany i śmiało mogę stwierdzić, że nowe piersi przyczyniły się do jej nowego lepszego życia.
Na koniec jeszcze ciekawa wyczytana przeze mnie anegdotka. Francuski badacz Nicolas Guéguen w swojej pracy "Wielkość biustu, a autostop, badania terenowe" notował reakcje kierowców na autostopowiczkę, której piersi były stopniowo powiększane od rozmiaru A do rozmiaru C. Jeśli auta prowadziły kobiety, rozmiar biustu się oczywiście nie liczył. Co innego w przypadku mężczyzn: 15% zatrzymało się, by podwieźć dziewczynę z rozmiarem A, 18 % z B, a 24% z rozmiarem C. Podsumowując nie mówicie mi, że rozmiar nie ma znaczenia ;)
Jesteście za, czy przeciw? Poddałybyście się takiemu zabiegowi? A może wśród czytelniczek znajdzie się osoba, która może podzielić się swoim doświadczeniem?