W połowie maja wspominałam na blogu o akcji organizowanej przez Glossybox z okazji Dnia Matki, a mianowicie o wysyłkach pudełka skierowanego własnie do naszych mam. Akurat w tamtym okresie moja mama przebywała jakieś 500 km ode mnie, postanowiłam więc jej takiego boxa sprezentować.
Koszt tego pudełka był troszkę wyższy niż standardowego, tzn. 99 zł. Z opisu wynikało, że w środku miały się znaleźć produkty o wartości około 300 zł, więc wydawać by się mogło, że stówka to wcale nie jest cena wygórowana, zwłaszcza że mamy w tym również koszty pakowania i wysyłki kurierskiej. Czy tak było rzeczywiście?
Zdecydowanym plusem pudełka był lekki krem wygładzający do twarzy Monu Professional Skincare Skin Protector. Mojej mamie bardzo przypadł do gustu, ponoć świetnie nadaje się jako baza pod makijaż. Mnie niestety nie dane było go wypróbować... Według karteczki zamieszczonej w pudełku taka 50 ml tubka kosztuje 100 zł. Niestety nigdzie go w sklepie nie widziałam.
Drugim produktem, który znalazł się w boxie była kredka do oczu Kajal Intense marki Elite Models. No i to był strzał w dziesiątkę, ponieważ moja mama uwielbia kredki i takie kolory (wiem, bo ciągle podkradła mi jumbo Sephory). Kajal według opisu kosztuje około 45 zł.
Trzeci produkt wywołał sporo dyskusji i niezadowolenia. Mowa o serum nabłyszczającym Silky Sexy Hair Frizz Eliminator skierowanym dla osób posiadających gęste i grube włosy. Fakt, że ze strony ekipy Glossybox było to dość odważne posunięcie, ponieważ słowianki na ogól mają włosy cienkie, ale akurat moja mama należy do wąskiej grupy posiadaczek siana na włosach, więc nie było żadnego problemu. Spray ma pojemność 125 ml i kosztuje około 85 zł.
Najgorszym produktem z pudełka (zarówno w mojej jak i mojej mamy opinii) był błyszczyk do ust Super Lip Gloss marki Bellapierre Cosmetics w kolorze dziwnej, niezdrowo wyglądającej pomarańczy. Co prawda odcień nie jest intensywny i na ustach bardziej przypomina koral, ale myślę, że mało kto z takiego odcienia byłby zadowolony. Koszt takiego cuda to podobno około 65 zł.
W pudełku jak widać znalazło się sporo kolorówki i kolejny produkt również należy do tej kategorii - prasowany cień do powiek MeMeMe Cosmetics. Cień wypadł mi z pudełka i cały się potłukł, więc niestety jesteście zmuszone oglądać go w takim okropnym stanie. Ale spoko, sprasowałam go metodą alkoholową i ma się całkiem dobrze. Koszt takiego cienia to około 25 zł.
Na koniec żarcik pudełka, czyli gąbeczki do nakładania podkładu, które rzekomo mają kosztować 50 zł za 6 sztuk. Niczym nie różnią się od gratisowych gąbeczek z Inglota, więc tej pozycji po prostu nie będę komentować. Mogli sobie je spokojnie darować, nie byłoby lekkiej żenady.
Podsumowując pudełko z perspektywy mojej mamy bardzo fajne, ponieważ praktycznie wszystkie produkty trafiają w jej gusta. Jednocześnie zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdemu spodobałby się dobór produktów, więc jak na pudełko brane "w ciemno" oceniam je po prostu przeciętnie.