MENU

26.8.13

MAX FACTOR - CIENIE WILD SHADOW POTS

Wild Collection marki Max Factor to nie tylko tusz Wild Mega Volume, ale również kredki do oczu Wild Shadow Pencil oraz, co będzie tematem dzisiejszej notki, cienie Wild Shadow Pots. Cienie w ilości sztuk 12 otrzymałam do przetestowania już na początku lipca (klik) i od tego czasu intensywnie testowałam.


OBIETNICE PRODUCENTA:
Cienie stworzone by nadać twoim powiekom niepowtarzalny wygląd!
Max Factor Wild Shadow Pot to cienie w energetycznych barwach tworzące paletę, która idealnie współgra z trendem lata 2013 - Hyper Tropicality.
Nałóż jeden cień na całą powiekę i szybko osiągnij mocny efekt, lub zmieszaj dwa albo więcej odcieni aby wyróżnić się jeszcze bardziej. Możesz też nakładać cienie lekko zwilżonym pędzelkiem a efekt będzie intensywny i trwały.


MOJA OPINIA:
Opakowania cieni wyglądem przypominają mi kamyczki, w sumie nawet nie wiem skąd skojarzenie. Co do samej praktyczności to jeśli mamy dwa, góra trzy sztuki to ok, ale przy większej ilości od razu chciało by się depotować je do paletki (o tym jak to zrobić możecie przeczytać tu). Nie zrobiłam tego jeszcze wyłącznie z uwagi na to, że oryginalne opakowania były mi konieczne do tej recenzji, ale na dniach pewnie je do czegoś przerzucę.

Cienie mają dwa rodzaje wykończenia - błyszczące z drobinkami oraz satynowe. W zależności od odcienia pigmentacja w jednych wypada lepiej, w innych nieco słabiej. Zauważyłam, że zdecydowanie lepszy efekt daje nakładanie ich na mokro, ponieważ kolory są wtedy zdecydowanie bardziej intensywne, a same cienie mniej się osypują.


Spośród wszystkich odcieni, które posiadam, siedem zaliczyłabym jako te nadające się do makijażu nude, natomiast pięć jako te intensywne, wakacyjne lub typowo wieczorowe. Oczywiście jest to dość luźna interpretacja i absolutnie niczego tutaj nie narzucam.

Jedynym minusem cieni jaki zauważyłam to dość mocne osypywanie się, zwłaszcza odcieni z mocnymi drobinkami, czyli 05 fervent ivory, 10 ferocious black, 20 golden amazon oraz 65 defiant white. Pozostałe cienie sprawują się bardzo dobrze.


PODSUMOWANIE:
Cienie sprawdziły się u mnie całkiem przyzwoicie, niewiele mam im do zarzucenia poza tendencją do osypywania się, którą niwelowałam nakładaniem cieni zwilżonym pędzlem. Niektóre odcienie, jak na przykład 45 sapphire rage, czy 50 untamed green są bardzo oryginalne i ślicznie prezentują się na oku, warto w nie zainwestować. Natomiast delikatne cienie nude jak 101 pale pebble, czy 116 wicked white ma w swojej ofercie większość marek.

SWATCHE:

#65 defiant white - biały z drobinkami, dość mocno się osypuje, ale świetnie rozświetla kącik oka

#116 wicked white - biała satyna, dość ciężko się z nią pracuje, trzeba nałożyć większą ilość, żeby uzyskać intensywniejszy odcień

#101 pale pebble - delikatny satynowy beż, dobrze współpracuje z innymi odcieniami

#05 fervent ivory - beż z drobinkami, okropnie się osypuje, dość niechętnie po niego sięgałam

#60 brazen charcoal - jeden z moich ulubionych kolorów, świetnie wygląda zarówno solo na powiece, jak i w połączeniu z innymi kolorami, dobrze się blenduje

#25 savage rose - delikatny brudny róż, odcień pięknie podkreśla zieleń tęczówki

#107 burnt bark - kolejny ulubieniec, oryginalny kolor, często używałam do codziennego makijażu

#20 golden amazon - dość oryginalny kolor, niby złoty, niby oliwkowy, niestety lubi się osypywać

#50 untamed green - przepiękna nasycona zieleń i do tego dobrze napigmentowana

#45 sapphire rage - chyba najciekawszy kolor ze wszystkich dostępnych cieni, rewelacyjnie wygląda na powiece

#55 feral brown - śliczny brąz z delikatną nutką miedzi

#10 ferocious black - chyba najtrudniejszy kolor we współpracy, jednak dy go opanujemy możemy stworzyć przepiękny smokey eye

I na koniec kilka swatchy zestawiających dwa wykończenia cieni.




Producent: Max Factor
Pełna nazwa: Wild Shadow Pots
Pojemność: 2 g
Cena: 30 zł
Ocena: 6/10

Podobne Posty:

Copyright © vexgirl