Po blisko czteromiesięcznej przerwie bezczelnie powracam sobie na własnego bloga z notką, i to jeszcze niekosmetyczną! Ot taki trend panuje ostatnio w blogosferze, że pisanie o kosmetykach jest be! i powinniśmy się... rozwijać? Nie wiem o co dokładnie chodzi, wypadłam trochę, ale zastosować się przecież muszę, bo inaczej zostanę kolejny raz wyklęta przez inne blogerki. I nie tylko. Ale ale! postaram się nadrobić zaległości. Jutro. Może za tydzień. W porywach do roku.
Dzisiaj mam dla Was, kochani czytelnicy, subiektywne (słowo klucz!) zestawienie moich ulubionych seriali. Nie znajdziecie w nim nic niehamerykańskiego, bo polskie seriale to dno i kilo mułu, a francusko-duńsko-finlandzkich po prostu nie oglądam. Ignorant jestem, a co. Kolejność przypadkowa.
1. Big Bang Theory (2007-), czyli po polskiemu Teoria Wielkiego Podrywu. Nie wiem kto to kurwa tłumaczył, ale coś mi mówi, że to gość od Szklanej Pułapki. Abstrahując od tego serial opowiada o grupce przyjaciół, którzy w normalnych okolicznościach pewnie by nawet ze sobą nie rozmawiali, bo nie mieli by o czym. Ten serial to moje lekarstwo na kiepski humor i przedokresową deprechę. Polecam wszystkim fanom kina w stylu Friends, czy How I Met Your Mother.