10 NOWOROCZNYCH POSTANOWIEŃ NA 2015 ROK

31.12.14

10 NOWOROCZNYCH POSTANOWIEŃ NA 2015 ROK


1. Przynajmniej raz w miesiącu odwiedzę muzeum, teatr lub galerię (nie mylić z handlową), celem ukulturnienia się, ponieważ brakuje mi tego straszliwie.
2. Ograniczę oglądanie seriali i filmów przed snem, na rzecz czytania książek.
3. Pojadę na upragniony urlop choćby przysłowiowe skały srały. Moje ostatnie wakacje miały miejsce w maju 2012, więc doskwiera mi brak klimatu plaży, basenu i drinków z parasolką.
4. Na wiosnę kupię rower i będę pomykać do pracy piękną damką z wiklinowym koszykiem.
5. Zacznę kontrolować swoje wydatki. Założę zeszyt i będę spisywać wszystko na co wydaję chociażby złotówkę. Na koniec miesiąca podsumowanie i wnioski. Tudzież samoopierdol.
6. Wyjeżdżę ostatnie godziny na L-ce i zdam wreszcie to pieprzone prawo jazdy.
7. Zapiszę się na lekcje hiszpańskiego i będę przykładnym uczniem. Chcę w ciągu 2 lat opanować język na poziomie komunikatywnym.
8. Zadbam o moje życie towarzyskie, wyjdę do ludzi i przestanę zamulać w domu. Odezwę się do starych przyjaciół, będę się dawała wyciągać na spotkania i sama będę spotkania proponować.
9. Zredukuję ilość wypitej dziennie kawy z 5 kubków na 2.
10. Będę się więcej uśmiechać oraz doszukiwać się pozytywów w każdej najdrobniejszej rzeczy. To najpewniejszy klucz do szczęścia.

Jakie są Wasze plany na 2015 rok? Potraficie dotrzymywać takich noworocznych postanowień? 
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO W NOWYM ROKU!

31.12.14

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO W NOWYM ROKU!

Kochani życzę Wam w nadchodzącym 2015 roku dużo uśmiechu, siły i wytrwałości w dążeniu do celów, sukcesów w życiu prywatnym i zawodowym, serdecznych przyjaźni, mnóstwa miłości oraz aby ten nadchodzący rok był tylko lepszy od poprzedniego. Acha, no i oczywiście udanej zabawy Sylwestrowej! ;)


SUSZARKA REMINGTON PEARL (AC5011)

23.11.14

SUSZARKA REMINGTON PEARL (AC5011)

W poście o październikowych nowościach pokazywałam wam moja nową zdobycz w postaci suszarki do włosów marki Remington z serii Pearl (numer katalogowy AC5011). Do tej pory świadomie używałam tylko dwóch modeli suszarek, a dokładniej Philips HP 8182/00 oraz Remington D5015. Jak się domyślacie celowo zastosowałam słowo "świadomie", ponieważ dopiero od pewnego czasu przywiązuję wagę do tego czym traktuję swoje włosy. I oczywiście nie mówię wyłącznie o kosmetykach.

PAŹDZIERNIKOWE NOWOŚCI (PHENOME, THE BODY SHOP, MAKEUP REVOLUTION, ROSSMANN)

16.11.14

PAŹDZIERNIKOWE NOWOŚCI (PHENOME, THE BODY SHOP, MAKEUP REVOLUTION, ROSSMANN)

Co prawda mamy już połowę listopada, a ja gamoń nie pokazałam Wam jeszcze zaległych kosmetycznych nowości, jakie do mnie trafiły w minionym miesiącu. Z uwagi na to, że październik w moim odczuciu był miesiącem zniżek (weekend Elle oraz weekend Twój Styl i Grazia), to kilka rzeczy kupiłam na naprawdę niezłych promocjach.

Wraz z koleżanką wybrałyśmy się do katowickiej Galerii Silesia, ponieważ w Krakowie nie ma kilku sklepów, na których szczególnie nam zależało. Swoje nogi skierowałyśmy prosto do L'Occitane, Phenome oraz The Body Shop i tym sposobem zakupiłam nawilżający krem do oczyszczania twarzy od Phemone za 21 zł (zamiast 30 zł) oraz bananową odżywkę do włosów The Body Shop za 12 zł (zamiast 24 zł).


MOCNO PRZEDŚWIĄTECZNA WISHLISTA

11.11.14

MOCNO PRZEDŚWIĄTECZNA WISHLISTA

Hipermarkety już poozdabiane tandetnymi Dziadkami Mrozami, sztuczne choinki z plastikowaymi bombkami sterczą dumnie, więc ewidentnie zbliża się przedświąteczne szaleństwo zakupowe. Przyznaję się, że sama zaczęłam powoli i sukcesywnie gromadzić podchoinkowe prezenty, ale to tylko dlatego że chcę uniknąć corocznego wyścigu o najlepszą salaterkę dla cioci. Szydera szyderą, ale co mi szkodzi wrzucić to, co mi się w tym roku ubzdurało pod choinkę.


1. szare, niskie buciory UGG (opcjonalnie EMU lub Ukala) / 2. wakacje, ale z ciepełkiem, piaskiem i palmami / 3. fascynujący sprzęt BaByliss Curl Secret C1000E / 4. pierścionek w gwiazdki z nowej kolekcji Pandora / 5. spersonalizowana torebka O-Bag (najlepiej czarna lub szara) / 6. kilka pędzli Zoeva na wypróbowanie / 7. niezmiennie Givenchy Ange ou Démon (koniecznie EDP) / 8. ciepłe skarpety do moich Hunterów / 9. słuchawki nauszne Beats Solo HD w kolorze czarnym

A co znajduje się na waszej podchoinkowej wishliście?
30. MIĘDZYNARODOWY KONGRES  I TARGI KOSMETYCZNE LNE & SPA W KRAKOWIE

10.11.14

30. MIĘDZYNARODOWY KONGRES I TARGI KOSMETYCZNE LNE & SPA W KRAKOWIE

Międzynarodowy Kongres i Targi Kosmetyczne LNE & spa to najważniejsze spotkanie profesjonalistów branży kosmetologicznej i spa w Polsce. Jego jubileuszowa, 30. edycja odbędzie się w nowym miejscu - na terenie centrum kongresowym EXPO Kraków.

Kongres LNE & spa prezentuje najnowsze trendy z zakresu pielęgnacji, kosmetologii i makijażu. Przyciąga ogromną liczbę ekspertów, wystawców i szkoleniowców. Zaproszeni specjaliści to wybitni wykładowcy-praktycy z całego świata, którzy dzielą się swoja wiedzą i doświadczeniem.

Otwarta dla wszystkich część targowa, daje z kolei szansę poznania najciekawszych premier kosmetycznych oraz umożliwia spotkania z najlepszymi ekspertami w zakresie pielęgnacji i stylizacji. Wykłady, konferencje i panele dyskusyjne przedstawiają najbardziej aktualne zagadnienia z dziedziny kosmetologii i medycyny estetycznej oraz są okazją do dyskusji o najistotniejszych problemach dotyczących zdrowia skóry. Najlepsze produkty, zabiegi i rozwiązania kosmetologiczne będzie można poznać i przetestować w sobotę (15 listopada) w godz. 10:00-18:00 oraz w niedzielę (16 listopada) w godz. 10:00-17:00 w EXPO Kraków przy ul. Galicyjskiej 9.

Jubileuszowy Kongres LNE & spa to także nowa formuła wykładów i dyskusji panelowych. W ramach sesji ogólnej przedstawione zostaną najbardziej aktualne zagadnienia i tematy kosmetologiczne. Zaplanowano tutaj również wywiady z międzynarodowymi ekspertami branży beauty oraz pokazy zabiegów i nowych metod pielęgnacji skóry. Dopełnieniem programu są sesje tematyczne: biznesowa (zagadnienia z zakresu przedsiębiorczości i promocji marki), make-up (pokazy stylizacji i możliwość poznania pracy wizażystów), masażu (spotkania światowej sławy masażystów i pasjonatów nowoczesnych technik pracy z ciałem). Goście Kongresu mają również możliwość uczestnictwa w trzech certyfikowanych sesjach masterclass. Dodatkowo w czasie tego wydarzenia organizowane są imprezy towarzyszące, takie jak: Mistrzostwa makijażu i stylizacji Art Visage PRO 2014, II Ogólnopolskie mistrzostwa makijażu permanentnego, II Ogólnopolskie mistrzostwa w depilacji profesjonalnej.

Kogo spotkam na Kongresie? Umawiamy się jakoś? ;)
LUBIĘ POSIADAĆ BRWI, CZYLI BROW BAR MARKI BENEFIT

9.10.14

LUBIĘ POSIADAĆ BRWI, CZYLI BROW BAR MARKI BENEFIT


Moje brwi to moje przekleństwo. Dokładnie od dnia, w którym je u siebie zauważyłam. Bo chyba każda z nas w pewnym wieku je dostrzega i dochodzi do wniosku, że trzeba by jednak coś tam z nimi zrobić. Ja jakby to było dziś pamiętam swoją pierwszą wizytę w salonie kosmetycznym, kiedy to zdecydowałam się na regulację. Bałam się bardziej niż przed wizytą u dentysty! Oczywiście zupełnie niepotrzebnie, bo ostatecznie uzyskany efekt był jak najbardziej poprawny.

Nie zmienia to faktu, że moje brwi od zawsze były liche i trudne do ujarzmienia. Ja sama nigdy nie mogłam sobie z nimi poradzić i zawsze kończyło się to ratowaniem u kosmetyczki tego co spartoliłam. Koniec końców od jakiś dwóch lat regularnie i bezstresowo oddaję się w ręce osób pod tym kątem wykwalifikowanych i mogę spać spokojnie. A raczej tak mi się do tej pory wydawało...
LOKÓWKA REMINGTON STYLIST EASY CURLS (CI6219)

7.10.14

LOKÓWKA REMINGTON STYLIST EASY CURLS (CI6219)

Jako dziecko miałam piękne gęste włosy sięgające praktycznie linii pasa (klik). Później zaczęła się u mnie era buntu, która pchnęła mnie do drastycznego ścięcia się na jeżyka, a następnie wygolenia boków głowy i zapuszczenia irokeza. Niestety po pewnym czasie zostałam zmuszona do uczęszczania do popierdolonej prywatnej szkoły o zaostrzonym rygorze, więc zaraz po wakacjach musiałam swój wizerunek mocno ugrzecznić. Zapuściłam trochę włosy i rozpoczęłam moją przygodę z farbami. Co prawda nie udało mi się już nigdy mieć długich włosów, ale za to miałam na głowie chyba każdy możliwy kolor. Z jednej strony zmiany są fajne, ale z drugiej strony doprowadziły do tego, że moje włosy są przesuszone i po prostu podniszczone. Tak więc proces regeneracji oraz zapuszczania włosów trwa od dawna, ale szczególną uwagę przywiązuję do nich od ostatniego mocnego cięcia w stylu blunt cut (klik), czyli od marca tego roku.

Dzisiaj moje włosy są znacznie zdrowsze i można je już nazwać półdługimi (sięgają mniej więcej połowy szyi). Olejowanie włosów, naturalne schnięcie oraz zabezpieczanie włosów przed wysokimi temperaturami (zwłaszcza końcówek) procentuje i tym samym mogę pozwolić sobie na sporadyczne szaleństwo z urządzeniami do stylizacji. Aktualnie prostownicę rzuciłam w kąt, za to w ruch poszła... lokówka. I to nie byle jaka, bo sprzęt jest mocno specyficzny. Mowa o lokówce Remington Stylist Easy Curls.

GARNIER SKIN NATURALS - PŁYN MICELARNY 3 W 1

5.10.14

GARNIER SKIN NATURALS - PŁYN MICELARNY 3 W 1

Skoro jesteśmy już w temacie oczyszczania twarzy (tutaj recenzja świetnego żelu do mycia) koniecznie muszę Wam napisać o kolejnym moim ulubieńcu z tej kategorii, czyli płynie micelarnym marki Garnier. Zanim przejdę do sedna, pragnę Wam jeszcze nadmienić, że odkąd stosuję szczoteczkę soniczną moje oczyszczanie twarzy ogranicza się właściwie do dwóch produktów, tzn. coś do demakijażu oczu (płyn, chusteczki, micel) plus żel do mycia twarzy.


OBIETNICE PRODUCENTA:
Płyn micelarny 3 w 1 to prosty sposób, by usunąć makijaż oraz oczyścić i ukoić całą skórę (twarz, oczy, usta) za pomocą jednego gestu. Nie wymaga spłukiwania.To pierwszy inteligentny produkt oczyszczający od Garniera, w którym została zastosowana technologia miceli. Nie musisz już trzeć, by pozbyć się zanieczyszczeń i makijażu - micele wiążą je niczym magnes. Efektem jest idealnie czysta skóra bez pocierania. Bezzapachowy.


MOJA JESIENNA PIELĘGNACJA UST

2.10.14

MOJA JESIENNA PIELĘGNACJA UST

Uwaga, uwaga! Dzisiaj po raz pierwszy wychodząc z domu założyłam ciepły komin. Pomyślicie sobie "wow, no i...?". Zmarzluchem nie jestem, więc najprościej rzecz ujmując oznacza to, że powoli robi się chłodno. Wkrótce trzeba będzie wyciągnąć szaliki, rękawiczki i... zacząć dbać o narażoną na chłód skórę. 

W tej notce chciałabym poopowiadać troszkę o pielęgnacji ust, ponieważ to właśnie po nich w pierwszej kolejności widać, że skóra potrzebuje zmian w pielęgnacji. Latem wystarczy nam błyszczyk w ciągu dnia i lekki balsam na noc. Jesienią za to musimy już postawić na nieco treściwsze produkty.


IS CLINICAL - CLEANSING COMPLEX - LEKKI ŻEL SILNIE OCZYSZCZAJĄCY

30.9.14

IS CLINICAL - CLEANSING COMPLEX - LEKKI ŻEL SILNIE OCZYSZCZAJĄCY

Miała być recenzja maski do włosów, ale pisało mi się ją jak krew z nosa, toteż porzuciłam ten głupi koncept i postanowiłam poopowiadać Wam o moim najulubieńszym żelu do mycia twarzy jaki kiedykolwiek było mi dane używać, tj. Cleansing Complex marki iS Clinical. Pierwszy raz zetknęłam się z tym produktem (oraz w ogóle z marką) jeszcze w 2011 roku, kiedy to otrzymałam od nich testową paczuchę (klik). W żelu byłam/jestem zakochana do tego stopnia, że po drodze kupiłam jeszcze kolejne dwa opakowania (na szczęście marka dostępna jest na co-sezonowych targach LNE & spa w Krakowie).


SZCZOTECZKA CLARISONIC MIA 2, CZYLI SONICZNE OCZYSZCZANIE TWARZY

26.9.14

SZCZOTECZKA CLARISONIC MIA 2, CZYLI SONICZNE OCZYSZCZANIE TWARZY

Na początku tego roku wspominałam na blogu o stosunkowo nowym sposobie oczyszczania twarzy, jakim są szczoteczki elektryczne (klik). Z miesiąca na miesiąc zdobywały coraz większą popularność, a ja czułam się kuszona praktycznie z każdej możliwej strony. Moje gadżeciarstwo wcale nie pomagało i w końcu zdecydowałam się na zakup. W wyżej wspomnianej notce pisałam, że waham się pomiędzy trzema dostępnymi wtedy na rynku modelami, czyli Clarisonic Mia 2, Foreo Luna oraz Philips VisaPure. Ostatecznie postawiłam na Clarisonic Mia 2. Czy jestem zadowolona? O tym przekonacie się w kolejnych zdaniach.



BABSKI FILM "SPÓDNICE W GÓRĘ!" (2014)*

25.9.14

BABSKI FILM "SPÓDNICE W GÓRĘ!" (2014)*

Kto uważnie obserwuje mnie na Instagramie na pewno zauważył, że niedzielny wieczór spędziłam nie inaczej, a w wygodnym i ciepłym łóżku oglądając film „Spódnice w górę. Zainspirowana faktem, że niedawno opublikowany post o moich ulubionych serialach cieszył się niemałym zainteresowaniem, postanowiłam podzielić się z Wami przemyśleniami na temat najnowszej francuskiej produkcji (kinowa premiera 26 września 2014).


JESIENNA PACZKA OD LIRENE & UNDER TWENTY

23.9.14

JESIENNA PACZKA OD LIRENE & UNDER TWENTY

Uwielbiam robić (bo nie można powiedzieć, że tylko zamieszczać) wpisy w klimatach haul i z radością zaglądam na inne blogi jak tylko takie publikacje się u dziewczyn pojawiają. Jest to odrobinę zaprzeczeniem tego, co dziś przeczytałam u Pauli (kto nie widział, polecam zajrzeć), ponieważ absolutnie nie traktuję tego typu wpisów jako jako typowe zapchajdziury. Wręcz przeciwnie - to jedna z moich ulubionych kategorii notek.



CO MYŚLICIE O RHINOPLASTYCE?

15.9.14

CO MYŚLICIE O RHINOPLASTYCE?

Nie tak dawno temu opublikowałam na blogu notkę o tatuowaniu ciała, która spotkała się z Waszym sporym zainteresowaniem. Był to dla mnie sygnał, że oprócz kosmetyków wykazujecie również zainteresowanie tematami pobocznym. Dlatego też przygotowałam dzisiaj krótki artykuł o chirurgii plastycznej, a konkretniej o korekcie nosa. Dlaczego akurat ten temat? Ano dlatego, że co jakiś czas myślę o tym, czy by się takiemu zabiegowi nie poddać. Czasy kiedy rhinoplastyka (czyli operacja plastyczna nosa) była zarezerwowana wyłącznie dla celebrytów są już dawno za nami i dzisiaj w zasadzie każdy może sobie taką operację zafundować.

Jeśli chodzi o mnie nie wynika to z jakiś szczególnych kompleksów, raczej zachcianka, żeby mieć ładniutki zadarty nosek. W końcu nos jest najbardziej wysuniętą częścią twarzy i znajduje się na jej środku, ergo dość mocno rzuca się w oczy. Kojarzycie wręcz idealny nosek Blake Lively? Albo idealnie zarysowany nos Angeliny Jolie? Myślicie że to natura obdarzyła ich idealnymi rysami twarzy? Nic bardziej mylnego. Praktycznie wszystkie gwiazdy Hollywood poddają się rhinoplastyce i na palcach jednej ręki można policzyć gwiazdy, w których nosy nie ingerował żaden chirurg. Co ciekawe najwięcej operacji plastycznych nosa przeprowadza się nie z USA, a w Iranie. Z danych opublikowanych przez irański dziennik Etemad wynika, że zabiegom poddaje się nawet 200 tysięcy pacjentów rocznie, czyli siedem razy więcej niż w Stanach Zjednoczonych.

Z natury nie jestem zazdrośnicą, ale tzw. hollywoodzkich nosów jawnie zazdroszczę i myśl o korekcie mnie ostatnio nie opuszcza.


Oprócz oczywiście kwestii estetycznych jest wiele przypadków kiedy taki zabieg jest po prostu wskazany, jak na przykład skrzywienie przegrody nosa, co utrudnia oddychanie. Czytałam kiedyś na forum o dziewczynie, której nos umożliwiał wdychanie jedynie 10% powietrza, gdzie zdrowy człowiek wdycha oczywiście 100%. Będąc w takiej sytuacji, nie zastanawiałabym się rzecz jasna ani chwili.

No dobrze, ale w takim razie jak taki zabieg wygląda? Przede wszystkim musimy wiedzieć, że wykonuje się go w znieczuleniu miejscowym lub znieczuleniu ogólnym. Zależy to od metody operacji - "otwarta" lub "zamknięta". Metoda „zamknięta” polega na tym, że zabieg odbywa się wewnątrz, bez chirurgicznego rozcinania skóry. Plusem tego rozwiązania jest niska inwazyjność i brak ran. Natomiast metoda "otwarta" to jak sama nazwa wskazuje polega na nacięciu tkanki między nozdrzami w kształt litery W. Przy tej metodzie chirurg otrzymuje zdecydowanie łatwiejszy dostęp, dzięki czemu prościej i wygodniej modelować nos. Wadą jest długo utrzymujący się obrzęk.

W trakcie zabiegów najczęściej usuwa się garb chrzęstno-kostny, prostuje przegrodę, zwęża piramidę nosa lub modeluje koniec, a w razie potrzeby stosuje się przeszczepy chrząstki lub kości. Szwy wewnątrz przewodów nosa zawsze są wchłanialne i nigdy nie wymagają usuwania. Warto zaznaczyć, że zawsze po zabiegu do przewodów nosa wprowadza się setony na 1-2 dni, które uniemożliwiają oddychanie przez nos. Pomimo, że korekcja nosa jest praktycznie bezbolesna, wywołuje mocne siniaki (także powiek), które utrzymują się przez około 3 tygodnie. Obrzęk na nosie utrzymuje się średnio przez 6 do 8 miesięcy. Dopiero po takim czasie możemy cieszyć się swoim idealnym noskiem w całej jego okazałości.


I teraz pytanie ile taka operacja nosa kosztuje? Cennik zależy oczywiście od tego jak dużo chcemy zmienić, ale także od miasta, w którym wykonujemy operację, od lekarza, jego doświadczenia, kliniki, itd. Ceny wahają się od 6 tys. do 20 tys. Przykładowe ceny operacji nosa wraz z informacją o klinice możemy zobaczyć tutaj. Jeśli chcemy się poddać zabiegowi warto przeglądnąć opinie o lekarzach, sprawdzić ich wykształcenie i doświadczenia, zdjęcia przed i po zabiegu innych pacjentów.
Przekonuje mnie fakt, że w zdecydowanej większości przypadków operacja plastyczna nosa przynosi pozytywne rezultaty. Oczywiście ostatecznej decyzji jeszcze nie podjęłam i pewnie przez jakiś czas będę się wahać.

A może ktoś z Was przeszedł taką operację i mógłby mi doradzić? Co w ogóle myślicie o rhinoplastyce? Jesteście za, czy absolutnie przeciw? Koniecznie podzielcie się swoim zdaniem w komentarzach.
MOJA JESIENNA WISHLISTA '14 - UPDATE

9.9.14

MOJA JESIENNA WISHLISTA '14 - UPDATE

Kilka postów wstecz wrzuciłam notkę traktującą o wishliście na jesień 2014. Jak wiadomo kobieta zmienną jest i po niecałych trzech tygodniach okazuję się, że moje muszętomiecie totalnie się zmieniły. Wrzucam więc szybki update co planuję wkrótce kupić. Uwierzycie, że niezmienione zostały tylko 3 pozycje na 9?!


1. szminka MAC Lipstick w odcieniu Rebel / 2. lakier do paznokci Essie w kolorze Blanc, czyli czysta kryjąca biel / 3. niezmiennie Givenchy Ange ou Démon (koniecznie EPD) / 4. koszulka I am little fucked up marki Shameless (shwrm.pl) / 5. ciepłe skarpety do moich Hunterów / 6. złoty naszyjnik z maleńką (bejewel.me) / 7. klawiatura do iPada Air - model Qode Ultimate Keyboard Case marki Belkin / 8. ponownie Rowenta Brush Activ CF 9320 / 9. wymarzony tragus

Jakie macie plany zakupowe na najbliższe miesiące? A może Wasze wishlisty choć trochę pokrywają się z moją? Koniecznie dajcie znać w komentarzach.
FARBA DO WŁOSÓW GARNIER OLIA W ODCIENIU 8.31 (ZŁOCISTY POPIELATY BLOND)

5.9.14

FARBA DO WŁOSÓW GARNIER OLIA W ODCIENIU 8.31 (ZŁOCISTY POPIELATY BLOND)

Po typowo drogeryjne farby do włosów sięgam dość rzadko, ponieważ generalnie nie mam do nich zbytniego zaufania. Zdecydowanie chętniej kupuję farby profesjonalne, jak chociażby Physiacolor, czy moja ulubiona Voila. Tym razem jednak postanowiłam poddać się marketingowemu naporowi i sięgnęłam po nowość firmy Garnier, czyli farbę o nazwie Olia. Do wyboru mamy aż 25 kolorów, z czego aż 8 to odcienie blondu. Osobiście zdecydowałam się na 8.31, czyli złocisty popielaty blond. 


TATUOWANIE CIAŁA, CZYLI DŁUGI WYWÓD O MOIM SUBIEKTYWNYM ZDANIU W TEMACIE

3.9.14

TATUOWANIE CIAŁA, CZYLI DŁUGI WYWÓD O MOIM SUBIEKTYWNYM ZDANIU W TEMACIE

Pomysł na tę notkę zrodził się w mojej głowie gdzieś pomiędzy wykonaniem drugiego tatuażu, a planowaniem trzeciego. Międzyczasie powstał także na blogu post dotyczący przekłuwania języka, gdzie co rusz w komentarzach prosiliście o analogiczną notkę właśnie o tatuażach. Jako, że ostatnio moją skórę ozdobił czwarty tatuaż, uznałam, że czas najwyższy zrealizować co zaplanowałam.

Oczywiście na wstępie zaznaczam, że absolutnie nie jestem ekspertem w dziedzinie, nie jestem również osobą wykształconą w tym kierunku, a wszystko co tutaj piszę to wynik rozmów z tatuatorami oraz dotychczasowych doświadczeń, które są totalnie subiektywne. Dodatkowo uważam, że każdy człowiek ma prawo w pełni decydować o własnym ciele (pod bezsprzecznym warunkiem usamodzielnienia się), ponieważ konsekwencje takich decyzji ponosić będzie nikt inny jak on sam. Dlatego też nikogo do tatuowania się nie namawiam, ale również nie będę nikomu tego odradzać. Jest to rzecz gustu, a nie od dziś wiadomo, że takie dyskusje są po prostu bezsensowne. Proszę więc o powstrzymanie się od komentarzy oceniających preferencje innych, a skupienie się raczej na samej istocie tatuażu, co jakby nie patrzeć jest w dzisiejszych czasach swoistą sztuką.

Samo słowo tatuaż pochodzi z języka polinezyjskiego, od wyrazu tatau, czyli naznaczyć coś. Przypuszcza się, że pierwsze tatuaże pojawiły się około 12000 lat p.n.e., jednak ze względu na to, że skóra ulega całkowitej biodegradacji nie mamy w tej kwestii pewności. Pierwotnie tatuaże opierały się głównie na wzorach geometrycznych, spiralach, meandrach, liniach falistych i miały charakter czysto religijny - odstraszały demony i chroniły właściciela przed chorobami i wrogami. Po pewnym czasie stały się również ważnym elementem dekoracyjnym, choć w wielu kulturach mogli sobie na nie pozwolić jedynie nieliczni – najczęściej zasłużeni plemienni wojowie (tereny Nowej Zelandii) lub kobiety, posiadające jakieś szczególne umiejętności (wyspa Borneo). Około 3000 lat p.n.e. tatuaż był znany w Egipcie, na co niezbitym dowodem są odnalezione szczątki mumii tebańskiej oraz kawałki wytatuowanej skóry w Nubii. Co ciekawe wzmianki o tatuowaniu można znaleźć nawet w Biblii - chrześcijanie naznaczali nadgarstki znakiem ryby, krzyża, jagnięcia lub inicjałami Jezusa Chrystusa.

Tatuaż stał się powszechny w okolicach roku 1691, kiedy to angielski żeglarz przywiózł do Londynu wytatuowanego Polinezyjczyka. Kolejnym krokiem było pierwsze studio tatuażu (Anglia, rok 1870), które pośrednio doprowadziło do tego, że wyższe klasy odwróciły się od tatuażu na rzecz klas średnich i niższych (dopiero tutaj pojawia się coś takiego jak tatuaż więzienny!). Wtedy też moda na tatuaż zalewa Europę. Warto dodać, że największym regresem dla sztuki tatuażu jest rzecz jasna okres wojenny.

Metody wykonywania tatuażu nie zmieniły się od setek lat - wykonuje się go poprzez wprowadzenie igłą pod skórę specjalnego barwnika. Zmieniają się jedynie narzędzia, którym go wykonujemy. Dzisiejsze maszynki to całkiem zaawansowane urządzonka, o przeróżnych kolorach i wykończeniach, które działają na zasadzie elektromagnesu. Oprócz tego mamy zestaw igieł - jedne do robienia konturów, inne linii, a jeszcze inne do cieniowania. Więcej informacji możecie uzyskać na tematycznych forach internetowych.

Moim zdaniem ludzie posiadający tatuaż dzielą się na dwie grupy, tj. robię sobie ładną dziarkę (np. delfinek, motylek, sówka) i pierońsko żałuję oraz robię znaczący coś dla mnie tatuaż w profesjonalnym studiu i... chcę więcej. Pierwszej grupie nie zamierzam poświęcać swojego czasu, skupimy się zdecydowanie na grupie numer dwa. Co ciekawe zawsze gdy rozmawiam z kimś po raz pierwszy, pada pytanie czy żałuję. Ani raz przez te 6 lat od kiedy noszę tatuaże nie przeszło mi przez myśl, że to był błąd. W życiu zawodowym również nie spotkałam się z jakimikolwiek problemami, a noszę tatuaże na widoku. Zresztą nigdy nie chciałabym pracować w miejscu gdzie taka forma ozdabiania ciała byłaby niemile widziana i nikt nie wciśnie mi kitu, że sytuacja życiowa może mnie do takiej pracy zmusić. Najgorszą rzeczą jaka mnie spotkała to brak akceptacji ze strony rodziców mojego ex. Sprawa do przeżycia, słowo. Poza tym czy naprawdę chcecie otaczać się ludźmi, którzy nie potrafią i nie chcą was zaakceptować przez wasze upodobania? Ja serdecznie podziękuję za takich znajomych.

Drugim pytaniem, które pojawia się bardzo często w kontekście moich dziar to klasyczne jak ja będę wyglądać na starość. W takich sytuacjach najczęściej powołuję się na dość zabawny rysunek autorstwa Unki (klik), który doskonale pokazuje moje podejście do tematu. Soróweczka, ale jeśli już nawet dożyję tego emerytalnego wieku to raczej kilka tatuaży nie umniejszy atrakcyjności mojemu pomarszczonemu i zwiotczałemu ciału. Co więcej uważam, że wytatuowane starsze osoby wyglądają po prostu kozacko (klik) i osobiście zawsze z uśmiecham na twarzy oraz pewną nutką respektu patrzę na nich mijając na ulicach.



Ciekawym zjawiskiem, które zaobserwowałam jest to, że przed tatuażami najczęściej ostrzegają osoby, które nigdy nie miały odwagi sobie żadnego zrobić, a nie posiadacze takowych. Wydaje mi się, że wynika to z tego, że tatuaż z założenia ma być przede wszystkim dla właściciela, a nie dla potencjalnego widza. Możecie mi wierzyć lub nie, ale za każdym takim rysunkiem na ciele kryje się jakaś historia do opowiedzenia. I to w tatuażach jest najpiękniejsze. Bo nie liczy się to, Drogi Czytelniku czy tatuaż Ci się podoba, czy też może Cię obrzydza. Liczy się to, że patrząc na moje dziary przypominają mi się historie z mojego życia, ludzie którzy wtedy przy mnie byli i wypowiedziane wtedy ważne słowa. To moja recepta na to, żeby pamiętać jak szczęśliwa jestem.
Z natury jestem gadułą, więc mogłabym o tym nawijać jeszcze sporo, ale ze względu na formę pora zrobić sobie przerwę, żeby zapytać czy w ogóle temat Was zainteresował? Jeśli tak, to chętnie w drugiej części podzielę się z Wami bardziej praktyczną stroną, czyli tym jakie miejsce wybrać, jak znaleźć odpowiednie studio oraz jak potem tatuaż pielęgnować. Dajcie proszę znać w komentarzach co myślicie.
SIERPNIOWE KOSMETYCZNE NABYTKI (MAYBELLINE, CATRICE, BIELENDA ORAZ VENUS)

27.8.14

SIERPNIOWE KOSMETYCZNE NABYTKI (MAYBELLINE, CATRICE, BIELENDA ORAZ VENUS)

Biorąc pod uwagę, że sierpień zbliża się już ku końcowi, postanowiłam zebrać i pokazać Wam wszystkie nowości, które pojawiły się w tym miesiącu w mojej kosmetyczce. Nie ma tego dużo, ponieważ ostatnio staram się w kosmetykach mocno ograniczać, a swoje finanse inwestować w bardziej niematerialną sferę życia, jak chociażby podróże, czy nowe tatuaże.

Z kolorówki poczyniłam w zasadzie tylko jedne zakupy i to wyłącznie dlatego, że akurat trafiłam na fajną wyprzedaż w Drogerii Natura. Jako, że mam ostatnio bzika na punkcie malowania ust kupiłam sobie dwie nowe szminki (4,99 zł/sztuka) oraz cztery konturówki (2,99 zł/sztuka) - Maybelline New York Color Sensational  w odcieniach 143 Pink Fizz i 360 Plum Reflection oraz Catrice Precision Lip Liner w odcieniach 020 Nude Religion, 060 Very Berry, 070 The Roof Is On Fire, 080 Read My Lips!


MOJA JESIENNA WISHLISTA '14

21.8.14

MOJA JESIENNA WISHLISTA '14

Nie ma co dłużej udawać, jesień zbliża się wielkimi krokami i najwyższy czas zacząć się na nią psychicznie nastawiać. Ja zaczęłam robić to od tej przyjemniejszej strony, czyli od perspektyw co mogę kupić i zrealizować w przeciągu najbliższych miesięcy.


1. mocny akcent na usta, czyli np. MAC Diva lub Rimmel Kate Moss 107 / 2. koniecznie cieplutkie skarpetki do moich ukochanych Hunterów (idealne jesienne obuwie!) / 3. srebrna sztywna bransoletka Pandora, która chodzi za mną odkąd wprowadzili nową kolekcję / 4. pluszowa bluza z nowej kolekcji Shameless, bo ich koszulki już mi nie wystarczają / 5. jechać gdzieś gdzie jest ciepło, najlepiej Maroko lub Tajlandia / 6. typowo jesienny zapach z naciskiem na Givenchy Ange ou Démon (koniecznie EDP) / 7. nowa lokówka od BaByliss, czyli Curl Secret / 8. klawiatura do mojego iPada Air, żebym zawsze mogła pisać gdzie tylko zapragnę (model Qode Ultimate Keyboard Case marki Belkin) / 9. nowy tatuaż przypominający mi, że pokonam wszystko co stanie na mojej drodze

Macie jakieś must have na nadchodzącą jesień? Koniecznie podzielcie się w komentarzach co to takiego jest.
L`OREAL - ELSEVE FIBRALOGY - MASKA POGRUBIAJĄCA STRUKTURĘ WŁOSA `EKSPANSJA GĘSTOŚCI`

4.8.14

L`OREAL - ELSEVE FIBRALOGY - MASKA POGRUBIAJĄCA STRUKTURĘ WŁOSA `EKSPANSJA GĘSTOŚCI`

Praktycznie odkąd pamiętam mam fizia na punkcie swoich włosów. Po pierwsze nie wyobrażam sobie wyjścia z domu z nieumytymi włosami (jak można brać poranny prysznic nie myjąc przy tym głowy?!). Po drugie zrobię wszystko, żeby moje włosy posiadały konkretną objętość. Z tego dwu-zdaniowego opisu możecie już wywnioskować, że jestem posiadaczką dużej ilości cienkich, delikatnych i podatnych na zniszczenia włosów. Cała seria Fibralogy Ekspansja Gęstości marki L'Oreal Paris powinna więc z założenia być dla moich włosów idealna.


Na początek przytoczę Wam króciutki opis znaleziony w internecie. Mam nieodparte wrażenie, że jest to klasyczna mowa-trawa, bo nie mam najmniejszego pojęcia co producent chce mi przekazać używając takich słów jak "filloxane", "multi połączenia", "efekt ekspansji gęstości"...

LIRENE - MAGIC MAKE-UP - NAWILŻAJĄCY KREM ZMIENIAJĄCY SIĘ W ROZŚWIETLAJĄCY FLUID

16.7.14

LIRENE - MAGIC MAKE-UP - NAWILŻAJĄCY KREM ZMIENIAJĄCY SIĘ W ROZŚWIETLAJĄCY FLUID

Kilka (może kilkanaście... nie wiem, straciłam rachubę) postów temu pokazywałam Wam na blogu wiosenne nowości marki Lirene. Największym zainteresowaniem cieszył się KREM zmieniający się we FLUID Magic make-up, więc od razu zabrałam się za jego testowanie. Testy trwały około miesiąc, a moje nastawienie do kosmetyku zmieniało się sinusoidalno-diametralnie, od totalnego zachwytu po kompletne zniechęcenie. Jeśli jesteście ciekawi mojej recenzji, serdecznie zapraszam do czytania.


7 ULUBIONYCH SERIALI

11.7.14

7 ULUBIONYCH SERIALI

Po blisko czteromiesięcznej przerwie bezczelnie powracam sobie na własnego bloga z notką, i to jeszcze niekosmetyczną! Ot taki trend panuje ostatnio w blogosferze, że pisanie o kosmetykach jest be! i powinniśmy się... rozwijać? Nie wiem o co dokładnie chodzi, wypadłam trochę, ale zastosować się przecież muszę, bo inaczej zostanę kolejny raz wyklęta przez inne blogerki. I nie tylko. Ale ale! postaram się nadrobić zaległości. Jutro. Może za tydzień. W porywach do roku.

Dzisiaj mam dla Was, kochani czytelnicy, subiektywne (słowo klucz!) zestawienie moich ulubionych seriali. Nie znajdziecie w nim nic niehamerykańskiego, bo polskie seriale to dno i kilo mułu, a francusko-duńsko-finlandzkich po prostu nie oglądam. Ignorant jestem, a co. Kolejność przypadkowa.

1. Big Bang Theory (2007-), czyli po polskiemu Teoria Wielkiego Podrywu. Nie wiem kto to kurwa tłumaczył, ale coś mi mówi, że to gość od Szklanej Pułapki. Abstrahując od tego serial opowiada o grupce przyjaciół, którzy w normalnych okolicznościach pewnie by nawet ze sobą nie rozmawiali, bo nie mieli by o czym. Ten serial to moje lekarstwo na kiepski humor i przedokresową deprechę. Polecam wszystkim fanom kina w stylu Friends, czy How I Met Your Mother.

29. MIĘDZYNARODOWY KONGRES I TARGI KOSMETYCZNE LNE & SPA (5-6 IV 2014)

25.3.14

29. MIĘDZYNARODOWY KONGRES I TARGI KOSMETYCZNE LNE & SPA (5-6 IV 2014)

Międzynarodowy Kongres i Targi Kosmetyczne LNE & spa to najważniejsze spotkanie profesjonalistów branży kosmetologicznej i spa w Polsce. Prezentuje najnowsze trendy z zakresu kosmetologii i makijażu. Przyciąga ogromną liczbę ekspertów, wystawców i szkoleniowców. Zaproszeni specjaliści to wybitni wykładowcy-praktycy z całego świata, którzy dzielą się swoja wiedzą i doświadczeniem.
Otwarta dla wszystkich część targowa, daje z kolei szansę poznania najciekawszych premier kosmetycznych oraz umożliwia spotkania z najlepszymi ekspertami w zakresie pielęgnacji i stylizacji. Wykłady, konferencje i panele dyskusyjne przedstawiają natomiast najbardziej aktualne zagadnienia z dziedziny kosmetologii i medycyny estetycznej oraz są okazją do dyskusji o najistotniejszych problemach dotyczących zdrowia skóry. Najlepsze produkty, zabiegi i rozwiązania kosmetologiczne będzie można poznać i przetestować w sobotę (5 kwietnia) w godz. 10-18 oraz w niedzielę (6 kwietnia) w godz. 10-17 w Nowohuckim Centrum Kultury (al. Jana Pawła II 232).


Goście specjalni tej edycji Kongresu to: Olivier Bauer z Niemiec (główny specjalista ds. szkoleń w firmie Haslauer, związany z branżą kosmetyczną od ponad 25 lat; podczas swojego wykładu opowie o zabiegach ziołowymi stemplami z wykorzystaniem nowoczesnej aparatury wellness), Lauren Streeter z USA (ekspert w zakresie profesjonalnej pielęgnacji, prowadzi na całym świecie wykłady na temat alg, na których oparte są kosmetyki Repechage; w Krakowie zaprezentuje ekspresowe zabiegi – Facial Bar), Elodie  Vialle z Francji (dyplomowana kosmetyczka, od 2 lat coach - pomaga kosmetyczkom, masażystom i absolwentkom szkół znaleźć zatrudnienie w zawodach związanych z kosmetyką; przedstawi temat: Kosmetyczka mobilna – nowy pomysł na biznes?) oraz Dr n. med. Krzysztof Krupka (lekarz, biochemik, specjalista rehabilitacji, ekspert medycyny psychoenergetycznej, twórca holistycznej metody diagnostycznej – STRD, o której opowie podczas kongresu).

Więcej informacji o Kongresie i Targach znajdziecie tutaj.

Kto się wybiera na Kongres? Spotkam kogoś? Jakie wykłady najbardziej Was zainteresowały?
CO NOWEGO NA BLOGU? + WYNIKI KONKURSU

20.3.14

CO NOWEGO NA BLOGU? + WYNIKI KONKURSU

Dzisiaj pierwszy dzień wiosny, co widać nie tylko w naszych kalendarzach, ale również i za oknami. Choć ja cały dzień przesiedziałam w klimatyzowanym biurze, wiosenny klimat również i mnie się udzielił. Właśnie z tego powodu postanowiłam wprowadzić na blogu kilka drobnych zmian.

Pierwsza zmiana jest bardziej społecznościowa, niż stricte blogowa, bo chodzi o założenie przeze mnie Instagrama. Co prawda podchodziłam to tematu jak przysłowiowy pies do jeża, ale... spodobało mi się strasznie! Od dzisiaj możecie mnie śledzić na instagram.com/ms.arleta.

Druga zmiana wynika niejako z pierwszej, ponieważ przez kolejną wtyczkę typu social zrobił mi się na blogu nieestetyczny bałagan. Żeby wszystko wyglądało i grało zainstalowałam po lewej stronie bloga cztery buttony odpowiedzialne za wszystkie serwisy społecznościowe, na których możecie mnie znaleźć. Oczywiście zachęcam wszystkich do klikania i obserwowania.


Oprócz ww. tematów mam jeszcze jedno ogłoszenie parafialne. W zeszłym tygodniu opublikowałam na blogu wyniki konkursu na kubeczek menstruacyjny. Niestety zwyciężczyni do dnia dzisiejszego się do mnie nie odezwała i tym samym zmuszona jestem wytypować kolejną osobę. Z radością ogłaszam, że kubeczek wędruje do Wszystko co mnie zachwyca. Serdecznie gratuluję i proszę o adres do wysyłki.
OSTATNIE ZAKUPY (BIEDRONKA/SEPHORA)

14.3.14

OSTATNIE ZAKUPY (BIEDRONKA/SEPHORA)

Za sklepem Biedronka nie przepadam i praktycznie nigdy tam nie zachodzę, a wszelkiego rodzaju gazetki tematyczne to już w ogóle nie moja bajka. Jednakże wczorajszy wpis Iwetto na fb przekuł moją uwagę i zaciekawił na tyle, że postanowiłam zaraz po pracy do najbliższej Biedry zaglądnąć, w celu obczajenia wow-ale-ekstra organizerów, o których Iw pisze. No i powiem Wam moi kochani czytelnicy, że było warto. Okazało się bowiem, że organizerki są po prostu świetne, zarówno pod względem jakości, ogólnego wyglądu, jak i ceny (9,99 zł/sztuka).


WYNIKI | KONKURS! WYGRAJ KUBECZEK MENSTRUACYJNY!

9.3.14

WYNIKI | KONKURS! WYGRAJ KUBECZEK MENSTRUACYJNY!

Bardzo wszystkim dziękuję za udział w konkursie. Zgłoszeń było więcej niż założyłam, zwłaszcza zważając na dość specyficzny produkt, który kontrastuje troszkę z tematyką bloga. Cieszę się, że konkursu nie odebraliście negatywnie, bo przyznam się, że miałam takie obawy. Myślę, że przyjazne przyjęcie tej tematyki utwierdza mnie w przekonaniu, że o samym kubeczku napiszę gdy tylko trochę go potestuję.

Nie przedłużając wygrana w konkursie leci do Kamili A, która była najbliżej prawidłowej wagi (a ta wynosiła 12,15 g). Serdecznie gratuluję i bardzo proszę o maila z wyborem modelu i danymi do wysyłki. Na maila czekam jak zawsze 7 dni.

Więcej o kubeczkach menstruacyjnych i ich zastosowaniu możecie sobie przeczytać na stronie magicznykubeczek.pl, na którą oczywiście serdecznie Was zapraszam.

Kochani, dzisiaj przygotowałam dla Was konkurs, w którym do wygrania jest kubeczek menstruacyjny, ufundowany przez magicznykubeczek.pl. Wraz z Panią Ewą (właścicielką sklepu) wymyśliłyśmy dla Was zadanie konkursowe, które polega na odgadnięciu ile waży kubeczek Fleurcup w rozmiarze S. Zważyłyśmy go z dokładnością do 0,01, więc macie całkiem spore pole do popisu. Zaznaczam, że w konkursie może wziąć udział każdy czytelnik bloga.


Zwycięzcą konkursu zostanie oczywiście osoba, która poda najdokładniejszą wagę kubeczka. Konkurs trwa od dziś do 7 marca 2014 r. Wyniki zostaną ogłoszone na blogu 9 marca 2014 r, a nagroda wysłana pocztą w ciągu 14 dni od otrzymania danych adresowych.

W wyborze rodzaju kubeczka oraz jego rozmiaru pomoże oczywiście Pani Ewa, która również chętnie odpowie na wszystkie Wasze pytanie. Możecie je zadawać w komentarzy pod tą notką lub poprzez maila sklep@magicznykubeczek.pl.

Podsumowując, żeby wziąć udział w konkursie należy:
- być czytelnikiem bloga vexgirl.blogspot.com
- w komentarzu pod tą notką zostawić komentarz z odpowiedzią na pytanie konkursowe, które brzmi "ile waży kubeczek Fleurcup w rozmiarze S"
- zapoznać się z Regulaminem konkursu, który znajduje się poniżej

REGULAMIN KONKURSU
1. Konkurs jest organizowany przez serwis vexgirl.blogspot.com. Realizowany jest na zasadach określonych niniejszym Regulaminem i zgodnie z powszechnie obowiązującymi przepisami prawa.
2. Sponsorem nagrody jest sklep magicznykubeczek.pl.
3. Niniejszy konkurs adresowany jest do wszystkich czytelników bloga.
4. Uczestnicy mają za zadanie zamieścić w komentarzu pod notką odpowiedź na pytanie konkursowe "Ile Twoim zdaniem waży Fleurcup rozmiar S?".
5. Zamieszczając komentarz, autor tym samym przyjmuje warunki Regulaminu i wyraża zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych zgodnie z ustawą o Ochronie Danych Osobowych (Dz.U.Nr.133 pozycja 883).
6. Ostateczny termin zamieszczania komentarzy upływa z dniem 7 marca 2014 r. Komentarze pozostawione po tym terminie nie będą brane pod uwagę.
7. Nagrodą w konkursie jest dowolny kubeczek menstruacyjny dostępny w sklepie magicznykubeczek.pl. Nagroda nie podlega zamianie na inną, ani zamianie na ekwiwalent pieniężny. Nagroda zostanie wysłana wyłącznie na adres znajdujący się na terenie Polski.
8. Nagrodę otrzyma osoba, której odpowiedź będzie prawidłowa lub najbardziej zbliżona do prawidłowej.
O wygranej zwycięzca zostanie poinformowany za pośrednictwem serwisu vexgirl.blogspot.com.
9. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.).
10. Niniejszy Regulamin wchodzi w życie z dniem rozpoczęcia konkursu i obowiązuje do czasu jego zakończenia. W sprawach nie określonych w niniejszym Regulaminie zastosowanie mają przepisy Kodeksu Cywilnego oraz innych przepisów powszechnie obowiązujących.
10 KOMPROMITUJĄCYCH FAKTÓW O MNIE

26.2.14

10 KOMPROMITUJĄCYCH FAKTÓW O MNIE

Spotkałam się ostatnio ze znajomymi, którzy pomimo, że nie są w żaden sposób z blogową branżą związani, vexgirl czasem tam sobie podczytują. Jakoś z rozmowy urodził się pomysł, że skoro pojawił się już wpis 50 przypadkowych faktów o mnie, to można by tym razem zrobić coś bardziej zabawnego i zrobić wpis 10-ciu kompromitujących faktów o mnie. Tak właśnie wyglądała geneza dzisiejszej notki na którą Was serdecznie zapraszam. Zasiądźcie wygodnie w fotelach i przeczytajcie 10 punktów, w których opisuję żenujące fakty o sobie.
1. Nie posiadam prawa jazdy. I to nie dlatego, że nie zdałam za którymś tam razem egzaminu, tylko dlatego, że nie wyjeździłam odpowiedniej ilości godzin, żeby w ogóle do tego egzaminu podejść.
2. Nie mam w sobie ani krzty cierpliwości. Wszystkie efekty chcę widzieć teraz / tu / natychmiast.
3. Jestem pyskata. Okropnie pyskata i na dodatek bezczelna.
4. Zawsze mam rację. Serio. Muszę mieć rację. Każdy kto czyta tego bloga w miarę regularnie na pewno o tym wie.
5. Mam za długie ręce i za krótkie nogi = totalny rozjazd proporcjonalności. Mój brat ochrzcił mnie mianem orangutana.
6. Przez 6 lat uczęszczałam do szkoły prowadzonej przez zakonnice. Zachowanie w dzienniku "poprawne". Na tle wszystkich "wzorowych" wypadałam powiedzmy, że blado.
7. Nie potrafię gotować. Naprawdę marna ze mnie kandydatka na żonę.
8. Nie stronię od alkoholu, a zestawiając to z moją dość mocną głową, patrząc na mnie można pomyśleć o mojej osobie w kategoriach alkoholizmu. Moja babcia uparcie nazywa mnie alkoholiczką.
9. Nie skończyłam żadnych studiów. Miałam już podejścia do 5 różnych kierunków i owocowało to w najlepszym przypadku skończeniem III semestrów.
10. Płaczę na filmach. Jest to dość dziwne zjawisko, ponieważ stąpam po ziemi dość twardo, bywam agresywna w obyciu i płacz raczej nie jest czymś co na co dzień mnie dotyczy. Natomiast oglądając film potrafię się rozpłakać z naprawdę błahego powodu.

Zaskoczyłam Was? Zachęcam do zrobienia z tego tagu i podzielenia się na swoich blogach kompromitującymi faktami o sobie. Może się to okazać całkiem fajną zabawą.
KONTUROWANIE TWARZY W PIGUŁCE

25.2.14

KONTUROWANIE TWARZY W PIGUŁCE

Przeglądając sobie serwis Pinterest (dziewczyny, gorąco polecam!) natknęłam się na zdjęcie blogerki Meggy Grace, na którym prześlicznie ukazała kwintesencję konturowania twarzy. Oczywiście zdjęcie jest maksymalnie podrasowane w Photoshopie, jednak w niczym to mu nie umniejsza. Zresztą zobaczcie sami.

H = highlighting, czyli rozświetlacz | C = contouring, czyli bronzer | B = blush, czyli róż

A Wy konturujecie twarz? Jakich kosmetyków do tego używacie? Ja aktualnie stosuję konfigurację: M·A·C Mineralize Skinfinish w odcieniu Soft & Gentle | M·A·C Powder Blush w odcieniu Harmony | NARS Blush w odcieniu Orgasm.
GARNIER - YOUTH RADIANCE 25+, CZYLI DUET KREMÓW PRZECIWZMARSZCZKOWYCH NA DZIEŃ I NA NOC

25.2.14

GARNIER - YOUTH RADIANCE 25+, CZYLI DUET KREMÓW PRZECIWZMARSZCZKOWYCH NA DZIEŃ I NA NOC

W pierwszym odruchu chciałam napisać dwie osobne recenzje, o kremie na dzień i kremie na noc. Jednakże zastanowiwszy się nad tym głębiej doszłam do wniosku, że kremy to nierozerwalny duet, który należy stosować łącznie, żeby uzyskać maksymalne efekty.

Seria Youth Radiance (czyli po prostu młodzieńczy blask) skierowana jest do osób powyżej 25 roku życia, u których zaczynają powstawać pierwsze oznaki starzenia się skóry w postaci delikatnych zmarszczek (najczęściej mimicznych). Warto zaznaczyć, że jak sama nazwa wskazuje kremy te są przeciwzmarszczkowe, co oznacza, że mają zapobiegać powstawaniu zmarszczek, a nie jak niektórzy myślą, niwelować już powstałe.


OBIETNICE PRODUCENTA:
Roślinne komórki macierzyste poprawiają jakość bariery ochronnej skóry i przyspieszają odnowę naskórka. Ponadto wzmacniają połączenie skórno-naskórkowe oraz przeciwdziałają zmniejszaniu się ilości kolagenu, odpowiadającego za elastyczność skóry. Zastosowany w formule ekstrakt z kofeiny pomaga wzmacniać i pobudzać skórę. 
Stosowanie kremu wpływa na widoczne wygładzenie pierwszych zmarszczek i pomaga utrzymywać optymalny poziom nawilżenia skóry. Cera staje się rozświetlona i wygląda młodziej.

Zanim przejdę do samej recenzji chcę jeszcze zaznaczyć, że moja skóra jest raczej normalna, w stronę naczynkowej, ale z tendencją do przesuszania. Mogło by się wydawać, że z tego względu będzie szybciej się starzeć, ale (dzięki mamie) w genach mam zakodowane, że starzeje się wolniej niż u kobiet w moim wieku i dzięki temu licząc 27 wiosen nie mam jeszcze ani jednej zmarszczki. Oczywiście stosując kremy absolutnie nie nastawiłam się na efekt odmłodzonej skóry, a raczej na utrzymanie dobrego poziomu nawilżenia oraz blask, o którym wspomina producent. Czy kremy podołały temu stosunkowo prostemu zadaniu?


MOJA OPINIA - KREM NA DZIEŃ:
Jak zawsze zacznę od opakowania produktu, czyli w tym przypadku lekkiego plastikowego słoiczka w ładnym dla oka miętowym kolorze, jakże kojarzącym się z marką Garnier. Ja wiem, że wszelkiego rodzaju tworzywo sztuczne to ukłon w stronę klientki, ponieważ czyni produkt lekkim i znacznie tańszym, no ale co ja poradzę na to, że wolę ciężkie szklane słoiki, które ładnie prezentują się w łazience? Ewentualnie higieniczne tubki. Jednakże nie zamierzam odbierać słoikowi praktyczności - krem spadł mi na łazienkowe flizy i ostał się w jednym kawałku.

Kolejną sprawą, którą zawsze poruszam z recenzjach jest zapach. W przypadku kremów Youth Radiance różni się on w zależności od wersji - na dzień jest świeży, na noc zdecydowanie bardziej cytrusowy. Uwzględniając moje gusta jestem jak najbardziej na tak.


Konsystencja kremu na dzień jest lekka, co sprawia, że krem dobrze się wchłania. Stanowi całkiem dobrą bazę pod makijaż, ponieważ w widoczny sposób wygładza skórę. Wszelkiego rodzaju fluidy dobrze się na nim noszą.

Teraz najważniejsza kwestia, czyli działanie kremu. Nie będę się zbytnio rozpisywać, ponieważ mija się to z celem, powiem dość krótko - krem się nie spisał. Po pierwsze właściwości nawilżające kremu pozostawiają wiele do życzenia, mam wrażenie, że nawet przyczynił się do lekkiego przesuszenia skóry. Po drugie zauważyłam, że po około tygodniu stosowania kremy zaczęły mnie zapychać. No i niestety to przelało szalę goryczy i poszły w odstawkę.


MOJA OPINIA - KREM NA NOC:
Opakowanie identyczne jak w przypadku kremu na dzień, różni się jedynie kolorem napisu, żeby łatwo było odróżnić oba kremy leżące koło siebie. Podobnie z zapachem, z tą tylko różnicą, że ten jest odrobinę bardziej cytrusowy.

Konsystencja nocnej wersji kremu jest gęstsza, bardziej treściwa. Wpływa to oczywiście na wchłanialność kosmetyku i krem pozostawia cienki tzw. film. Mnie to zupełnie nie przeszkadza, zwłaszcza, że do tej pory moja pielęgnacja twarzy sprowadzała się do stosowania na noc mieszanki kwasu hialuronowego z olejem macadamia.

Wrażenia na temat działania kremu są dość podobne jak w przypadku kremu na dzień. Produkt nie zapewnił mi odpowiedniego poziomu nawilżenia skóry, rano po przebudzeniu nie dostrzegłam żadnego rozświetlenia, czy specjalnego odżywienia skóry. Możliwe, że wynika to z krótkiego okresu stosowania produktów (około 2 tygodnie), ale nie chciałam skórze dłużej fundować doznań.


PODSUMOWANIE:
Moja skóra mająca tendencję do przesuszania się, zwłaszcza w okresie zimowym zdecydowanie potrzebuje lepszego nawilżenia niż krem przeciwzmarszczkowy Garnier może jej zapewnić. Kolejną kwestią jest fakt, że kremy z czasem zaczęły mnie zapychać, a moja skóra naprawdę nie ma do tego predyspozycji. To ostatecznie utwierdziło mnie w tym, że kremy te po prostu nie są dla mnie.

Producent: Garnier
Pełna nazwa: krem na dzień Youth Radiance 25+ / krem na noc Youth Radiance 25+
Pojemność 50 ml / opakowanie
Cena: około 20 zł
Ocena: 3/10
XYLOGIC - INTENSYWNE SERUM WYBIELAJĄCE PRZEBARWIENIA [RECENZJA GOŚCINNA]

22.2.14

XYLOGIC - INTENSYWNE SERUM WYBIELAJĄCE PRZEBARWIENIA [RECENZJA GOŚCINNA]

Jakiś czas temu (czyt. bardzo dawno temu) dostałam do przetestowania wybielające serum marki Xylogic. Cena dość wysoka, jak na przeciętną kieszeń, więc tym bardziej miło było przetestować. Mimo, iż minęło już sporo czasu, doskonale pamiętam ten produkt, zarówno jeśli chodzi o stosowanie, jak i efekty które pozostawił.

OBIETNICE PRODUCENTA:
Właściwości: Intensywne serum wybielające przebarwienia XYLOGIC DEPIGMENTATION intensive whitening serum w widoczny sposób redukuje istniejące przebarwienia oraz zapobiega powstawaniu nowych. Dzięki synergii działania składników aktywnych serum rozjaśnia i rewitalizuje skórę, przywracając jej naturalny koloryt i blask. 
Efekty stosowania: Wyjątkowy kompleks depigmentujący zawarty w preparacie hamuje aktywność tyrozynazy, skutecznie rozjaśniając plamy barwnikowe. Zawarta w preparacie witamina C regeneruje skórę, rozjaśnia i ujednolica jej koloryt. Kwas fitowy delikatnie złuszcza martwe komórki naskórka zwiększając absorpcję innych składników aktywnych, ma działanie depigmentujące, a dodatkowo posiada właściwości przeciwrodnikowe. Podczas terapii preparatem XYLOGIC DEPIGMENTATION intensive whitening serum przebarwienia ulegają redukcji, a skóra odzyskuje jednolity koloryt. Dzięki właściwościom rewitalizującym serum przywraca skórze gładkość i witalność. 
Skład: Aqua, Ascorbic Acid, Glycerin, Alcohol, Phytic Acid, Ethoxydiglycol, Camellia Sinensis Extract, Vitis Vinifera Leaf Extract 
Sposób użycia: Stosować dwa razy dziennie całkowicie pokrywając leczone miejsca. Odczekać 20 minut przed nałożeniem kremu.

OPINIA PAULINY:
Moja opinia niespecjalnie różni się od obietnic producenta, które możecie przeczytać powyżej. Podczas stosowania serum, zarówno na noc, jak i na dzień pod makijaż, moja cera była nawilżona, wyraźnie wygładzona (zapewne za sprawą opisanego wyżej kwasu fitowego) oraz najważniejsze - rozjaśniona i to naprawdę widocznie rozjaśniona. Mam jasna karnację, z piegami, które każdego lata muszę traktować mocnymi filtrami, aby się zbytnio nie uwidoczniły. Mimo to i tak z początkiem jesieni stosuje kuracje wybielające i wiele różnych produktów miałam przyjemność, bądź nieprzyjemność stosować. Serum Xylogic to jeden z najlepszych produktów wybielających jakie stosowałam. Większość kremów mających rozjaśnić cerę wysusza, ściąga skórę lub jest tak tłusta, że nie nadaje się pod makijaż, a na noc przy cerze innej niż sucha po prostu zatyka wszystkie pory.

Podsumowując, nie ma co się rozpisywać, jak mawiają co tanio to drogo i jeśli poszukujecie dobrego produktu, który ma rozjaśnić waszą cerę, a przy okazji sprawić żeby promieniała to polecam spróbować.

Paulina

PS. Arletko dziękuje, to jeden z najlepszych produktów jakie miałam przyjemność przetestować. Wybacz, że tyle to trwało. Mam nadzieje, że producent nam wybaczy.
MOJE MUST HAVE NA NADCHODZĄCĄ WIOSNĘ

21.2.14

MOJE MUST HAVE NA NADCHODZĄCĄ WIOSNĘ


1. cięcie typu blunt cut / 2. M∙A∙C Masterclass Brush Collection Oval 6 / 3. akrylowy organizer, który pomieści całą moją kolorówkę / 4. nowy tusz do rzęs Max Factor Excess Volume / 5. okulary przeciwsłoneczne typu aviator, ale koniecznie lustrzanki / 6. spodnie dresowe typu baggy / 7. tatuaż ©1986, bo strasznie spodobała mi się koncepcja / 8. suszarka do włosów Philips ActiveCare HP8270/00 / 9. pędzel Real Techniques Blush Brush

Macie jakieś swoje must have na wiosnę? Co się znajdzie na takiej liście? Koniecznie podzielcie się swoimi muszęmieciami w komentarzach!
RYNKOWE NOWOŚCI: NAJNOWSZY ZAPACH BATH@BODY WORKS - FOREVER MIDNIGHT

20.2.14

RYNKOWE NOWOŚCI: NAJNOWSZY ZAPACH BATH@BODY WORKS - FOREVER MIDNIGHT

Linia zapachów Forever to nowy wymiar luksusu prosto z perfumerii Bath & Body Works. Zrodzony z wizjonerskiej koncepcji mistrzów perfumiarstwa, a następnie precyzyjnie skomponowany wyłącznie z najrzadszych składników i zamknięty w oryginalnym, stylowym flakoniku - każdy zapach opowiada intrygującą historię inspirowaną życiem nowoczesnej, pewnej siebie i silnej kobiety.

Północ to godzina, gdy do głosu dochodzą zmysły. Perfekcyjna realizacja wizji zapachu Forever Midnight zajęła Carlosowi Benaimowi, Jeanowi Marcowi Chaillanowi i Clemente Gavarry’emu, trzem doświadczonym perfumiarzom z firmy International Flavors & Fragrances, ponad dwa lata wytężonej pracy. Jean Marc Chaillan wyjaśnia: „Północ to czas metamorfozy, przemiany, w trakcie której światło ustępuje przed mrokiem, to, co znane zmienia się w tajemne, a wieczorne powietrze przepełnia odurzająca kompozycja woni rozkwitających nocą kwiatów.”

Ta właśnie chwila nieodpartego zauroczenia została na zawsze utrwalona w urzekającej kompozycji nut zapachowych. Słodycz nektaru śliwkowego wzmacnia egzotyczne, aksamitnie kwiatowe akordy nocnego jaśminu i waniliowej orchidei - pięknych za dnia, a nocą odurzających zmysłowym, delikatnie korzennym aromatem. Wyraźnie wyczuwalna bogata nuta likieru karmelowego dopełnia kompozycję uwodzicielskim akordem.

W linii Forever Midnight znajdują się:
  • Woda perfumowana - 179 zł
  • Mini EDP - 49 zł
  • Mgiełka do ciała - 99 zł  
  • Mini mgiełka do ciała - 69 zł
  • Balsam do ciała - 69 zł  
  • Krem do ciała -  69 zł
  • Żel pod prysznic - 59 zł

Kosmetyki z linii Forever Midnight dostępne są od 28 stycznia 2014 r. w salonach Bath & Body Works w Złotych Tarasach i Galerii Mokotów.

Zaintrygowane? Ja bardzo! Jedynym minusem sytuacji jest brak dostępności sieci Bath & Body Works w Krakowie...
EOS (EVOLUTION OF SMOOTH) - PRZESTRZENNY BALSAM DO UST

18.2.14

EOS (EVOLUTION OF SMOOTH) - PRZESTRZENNY BALSAM DO UST

Ot, taka sytuacja - klasycznie, jak to w amerykańskich filach bywa, porywają mnie i mogę zabrać ze sobą tylko jeden kosmetyk. Co by to było? Bez dwóch zdań capnęłabym ze sobą balsam do ust. Jest to jeden z tych kosmetyków (zaraz koło szamponu i tuszu do rzęs), bez którego obejść się nie potrafię. Rzadko, bo rzadko, ale zdarza mi się zapomnieć zabrać go z domu i wtedy wpadam w autentyczną panikę. No i w najbliższym sklepie kupuję nowy. Na dzień dzisiejszy moja "kosmetyczka" liczy około dwanaście sztuk balsamów do ust. Komentować nie musicie, też tak uważam.

Wyobraźcie sobie teraz mój wyraz twarzy, gdy po raz pierwszy zetknęłam się z balsamem do ust EOS. Oczy jak spodki, palpitacja serca plus pot spływający po plecach. No przecież to okrągłe maleństwo jest śliczne jak szczeniaczek. Krążyłam wokół niego, krążyłam i wreszcie cap! Moje! Wybrałam wersję Honeysuckle & Honeydew, czyli Wiciokrzew i Melon Miodowy (a nie miód i melon jak co poniektórzy ignoranci tłumaczą).


OBIETNICE PRODUCENTA:
Evolution of Smooth to amerykańska firma, specjalizująca się w produktach ochronnych i leczniczych. Balsam do ust EOS zapewnia długotrwałe nawilżanie oraz widoczne wygładzenie. Jest bogaty w masło shea, olejek jojoba oraz witaminę E. Pozbawiony glutenu, parabenów, ftalenów oraz wazeliny. Balsam do ust EOS jest w 95% organiczny, w 100% naturalny. Pojemność balsamu to 7 g. Posiada zabawne, kuliste, nietuzinkowe opakowanie, dzięki czemu z łatwością znajdziemy je w torebce. Do wyboru mamy kilka wariantów: summer fruit, lemon drop spf 15, strawberry sorbet, honeysuckle & honeydew, medicated tangerine oraz sweet mint.

MOJA OPINIA:
Najciekawsze w tych balsamach jest oczywiście opakowanie, które kształtem przypomina spłaszczoną kuleczkę. Z jednej strony fajny gadżecik, ale z drugiej strony wepchać cholerstwo do kieszeni jest ciężko. A jak już nam się uda to nie wygląda najszczęśliwiej. Pal sześć jeszcze jak jesteś płci pięknej, ale jako mężczyzna (zwłaszcza w obcisłych spodniach) balsamu tego w kieszeni nosić stanowczo nie powinieneś.
Tak czy inaczej kształt wsadu jest bardzo praktyczny, ponieważ nie trzeba nigdzie wkładać paluchów, co czyni go bardzo higienicznym. Dla mnie opakowanie jak najbardziej na plus.


Mój egzemplarz balsamu pachnie i smakuje słodkim melonem. Zapach nie jest natarczywy, wyczuwalny w zasadzie tylko z opakowaniu i w czasie aplikacji. Z niczym się więc nie gryzie, w niczym nie przeszkadza. Za to przeciwieństwie do wszelakich Carmexów i pomadek Nivea balsam jest słodki w smaku. Od razu uprzedzam, że nie mam w zwyczaju zajadać się balsamami na obiad, ale wiadomo jak to w praktyce jest, zawsze coś tam się liźnie. Nie wiem jak smakują pozostałe wersje, moja zdecydowanie zalatuje miodem.

Kosmetyk ma zbitą i twardą konsystencję, nie można nazwać go masełkowym. Mnie to odpowiada z tego względu, że nie boję się, iż mi się gdzieś w kieszeni/torebce rozpuści i rozleje. Balsam nie zmienia swojej konsystencji nawet pod wpływem wyższych letnich temperatur. I bardzo dobrze, bo na zimowe warunki to on się nie nadaje.


Balsam owszem, nawilża i wygładza usta, ale ze spierzchniętymi i wysuszonymi od wiatru wargami już sobie nie poradzi. I dlatego uważam, że jest to raczej kosmetyk na okres wiosenno-letni, kiedy to o usta nie musimy jakoś szczególnie dbać. EOS dobrze radzi sobie na co dzień, pokrywa skórę delikatną warstewką, która niestety dość szybko znika. Jednak pomimo konieczności częstej aplikacji jest to kosmetyk stosunkowo wydajny.

Będąc w temacie wydajności warto jeszcze dodać, że w USA zapłacimy za niego około 3$, natomiast w Polsce jego ceny na allegro dochodzą czasem nawet do 40 zł. Bardzo przepraszam, ale chyba kogoś powaliło, żeby tyle sobie za niego krzyknąć. Absolutnie nie warto wydawać na niego takiej kasy, lepiej poproście ciotkę/kuzyna, żeby Wam przywiózł zza oceanu.

PODSUMOWANIE:
Osobiście z EOSa jestem zadowolona, zwłaszcza że jest to pierwszy balsam, którego smak mi nie przeszkadza. W okresie letnim sprawdza się na moich ustach idealnie, natomiast w zimie idzie w odstawkę na rzecz Carmexa. Kosmetyk zdecydowanie warty jest przetestowania, ale nie za cenę wyższą niż 25 zł. Fajny gadżet, dobrze się aplikuje, nieźle nawilża, a przy tym świetnie pachnie. Osobiście polecam.

Producent: Evolution of Smooth
Pełna nazwa: Organic Lip Balm Smooth Sphere
Testowana wersja: Honeysuckle & Honeydew
Pojemność: 7g
Cena: około 20 zł
Ocena: 7/10
Copyright © vexgirl